Forum Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE Strona Główna Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE
Stroroom WERTTREW'a
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Tropami rodzinnej opowieści
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE Strona Główna -> Zasłyszane opowieści i "legendy"
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
flint
Junior



Dołączył: 03 Sie 2009
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/7

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:05, 09 Sie 2009    Temat postu:

Książeczka wojskowa się nie zachowała ale Dziadek sam podawał UB w czasie śledztwa, o którym pisałem powyżej stopień wojskowy starszy strzelec. W 1939 r. zmobilizowany nie został a wykształcenie to szkoła powszechna i to jeszcze rosyjska sprzed 1914 r.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kester
Zasłużony dla SW



Dołączył: 05 Lip 2007
Posty: 931
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 15:02, 10 Sie 2009    Temat postu:

OK. Cegła "Kryski" leży przede mną. Tylko potrzebuję prawdziwe imię i nazwisko dziadka. Wyślij na moją skrzynkę...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
flint
Junior



Dołączył: 03 Sie 2009
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/7

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:59, 21 Sie 2009    Temat postu:

Poszukiwania trwają choć na razie nic nowego z nich nie wynika.
Z Głównego Archiwum Akt Nowych dostałem dokumenty ale nie te, które zamawiałem. Czekam więc dalej na właściwe.
Powyżej kester zasugerował, że przeniesienie się Dziadka na - jak to wynika z jego kennkarty - Kępę Zawadowską może była wymuszona względami konspiracyjnymi, może grożącą wsypą?
Powyżej opisałem moje rozważania dotyczące tej przeprowadzki. Dodatkowo zastanawia mnie dlaczego ów meldunek jest tak bardzo lakoniczny? Jest w nim nazwa miejscowości lecz brakuje informacji niemniej ważnej a mianowicie numeru budynku, w którym Dziadek miałby mieszkać.
Może tłumaczy to poniższy cytat wyjęty z książki Stanisławy Lewandowskiej "Kryptonim legalizacja 1939 - 1945":
Cytat:
/.../"Innym sposobem ochrony osób zagrożonych było meldowanie w tzw. księgach meldunkowych - terenowych, które to księgi były prowadzone w początkowym okresie okupacji przez kierowników Okręgowych Biur Meldunkowych. W księgach tych meldowano osoby przebywające i zamieszkujące tereny nie objęte rejestrem nieruchomości np. w prowizorycznych barakach nie posiadających wcale lub też niedokładną nomenklaturę nazw ulic i numerację domów, w domach zniszczonych lub częściowo rozebranych, bez osób prowadzących meldunki i bez administracji. Zameldowanie w księdze terenowej i możliwość podania dość niejasnego i nie określonego adresu, np. Fort Bema, Pole Mokotowskie, Kolonia Annopol itp. (tereny niezabudowane) dawało nie tylko możliwość zatajenia adresu, lecz stwarzało utrudnienie przy poszukiwaniu osób zagrożonych przez policję tajną, zwłaszcza, że w razie nalotu policyjnego i aresztowania ucieczka była łatwiejsza aniżeli z otoczonego domu.
Była też i inna ewentualność, a mianowicie możliwość podania fikcyjnego adresu tylko po to, by w razie potrzeby wykazać się odcinkiem zameldowania. Z zameldowań w księgach meldunkowych terenowych korzystali wielokrotnie ludzie Polski Podziemnej. Tego rodzaju zameldowanie dawało możliwość otrzymania kart aprowizacyjnych i tym samym przydziałowej żywności."/.../



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez flint dnia Pią 20:59, 21 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
flint
Junior



Dołączył: 03 Sie 2009
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/7

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:33, 24 Sie 2009    Temat postu:

Dostałem wreszcie kopie materiałów z Głównego Archiwum Akt Nowych, które odnalazłem w zespole akt Polskiej Armii Ludowej. Jest to czterostronicowy dokument dotyczący oddziału PAL działającego w czasie powstania na Powiślu. Jego pierwsza strona to meldunek na temat jednostki a pozostałe trzy zawierają spis jego członków.
Pierwsza strona dokumentu:
Cytat:

Warszawa, dnia 3 kwietnia 1945

Do
Dowództwa P.A.L.
w Pruszkowie
ul. Szopena 2

RAPORT

W załączeniu przesyłamy listę osobową składu autokolumny samochodowej "Powiśle" i zmotoryzowanej straży ogniowej P.A.L.u działającej w okresie miesięcy sierpnia i września r. 1944 w Warszawie.
Autokolumna podlegała pod dowództwo ob. Gen. Skały i jako Szefa Sztabu ob. ppłk. Janusza. Ponadto bezpośrednie rozkazy autokolumna otrzymywała od mjr. Roga, który pełnił Funkcję dowódcy brygady pancernej.
Dowódcą autokolumny i straży ogniowej był ppor. Mencel (Kmita), jego zastępcą chor. Chojnacki (Synek), a odnośnie straży ogniowej ppor. Pilecki (Bartek)
Oddział poniósł ciężkie straty w ludziach a tabor został całkowicie rozbity w dniach 5 - 6 września 1944 r.
Stwierdzamy, że stan liczebny oddziału wynosił łącznie 78 ludzi, z czego obecnie udało się ustalić nazwiska 37 osób. (pogrubienie moje)
Groby 3 poległych a mianowicie kpr. Jankowski, kpr. Włodarczyka Tadeusza oraz kpr. Malczewskiego Stefana zostały przez nas odnalezione. Ponadto odnaleziono groby dalszych 4 żołnierzy oddziału, jednak w obecnej chwili nie można ustalić tożsamości osób, ze względu na brak rodzin poległych w Warszawie.
O losie rannych odstawionych do szpitali przeważnie brak jest danych.
Podpisy;
/.../ Szef Sztabu PAL Ray (?) Filip, ppłk
/.../ J. Mencel, ppor
/.../ B. Chojnacki, chor


Niestety w spisie członków oddziału nie ma mojego Dziadka.
Jest natomiast plutonowy Feliks Markowski, ps. "Kanarek" zamieszkały Solec 113. U niego właśnie mieszkał przez cztery lata okupacji mój Dziadek! Oprócz Feliksa Markowskiego na liście zawierającej pięćdziesiąt nazwisk jest wymienionych jeszcze dwanaście innych osób, które jako swój adres podały ul. Solec nr 113.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
flint
Junior



Dołączył: 03 Sie 2009
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/7

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:03, 20 Wrz 2009    Temat postu:

Wraz z zagłębianiem się w próby częściowego choć rozwiązania mojej "rodzinnej tajemnicy" pojawiają się coraz bardziej ciekawe wątki, które raczej komplikują całą sprawę niż zbliżają ją do jakiegokolwiek wyjaśnienia.
Przyglądając się Polskiej Armii Ludowej i roli jaką ona odegrała w końcowym okresie okupacji wyłania się obraz marginalnej organizacji, której przywódca gen. Julian Skokowski prowadził grę, która w konsekwencji miała mu i jego ludziom zapewnić "miękkie lądowanie" w PKWN-owskiej Polsce.
Zresztą nie tylko ludziom Skokowskiego.
Dogrzebałem się do niezmiernie ciekawej relacji. W filmie dokumentalnym "Kadry NSZ" por. Jerzy Śmiechowski "Tur" w powstaniu warszawskie adiutant majora Mariana Chrostowskiego „Ostoi” dowódcy NSZ-towskiego Pułku im. Henryka Dąbrowskiego walczącego na Śródmieściu, powiedział co następuje:

Cytat:
"W okresie powstania byłem uczestnikiem takiego spotkania, które zorganizował Skokowski ale na tym spotkaniu był tak samo „Kmicic”. Skokowski był przez jakiś okres czasu inspektorem szkół podchorążych w NSZ- cie. I potem zrobił woltę i stanął na czele PAL-u. Skokowski prowadził dywagacje co to będzie jak wejdą sowieci, wtedy Skokowski mówi ł, że on może kilkudziesięciu czy tam kilkuset ludziom ewentualnie wydać legitymacje PAL-owskie i w ten sposób ich uratować tym, którzy będą się czuli zagrożeni, no i tu się zwrócił tylko do „Kmicica”, powiedział: „Z tobą tylko będzie kłopot ( bo to byli tak samo koledzy, którzy z wojska się bardzo dobrze znali), z tobą to będzie kłopot bo oczywiście tobie takiej legitymacji nie będę mógł wydać to musisz już sam o siebie zadbać.”


"Kmicic" to major Stanisław Nakoniecznikoff od kwietnia 1944 r. pełniący obowiązki komendanta głównego części NSZ, która nie scaliła się z AK.

Por. "Tur" po upadku powstania nie poszedł do niewoli. Wyszedł z miasta i powrócił do niego pod koniec lutego:

Cytat:
W końcu lutego postanowiłem pojechać do Warszawy, żeby dowiedzieć się, co zostało ewentualnie z domu. Dojechałem jakimiś transportami, którymi się jeździło prawie na wierzchu, zbiorczymi wagonami kolejowymi do Warszawy Zachodniej, stamtąd piechotą. Byłem w okularach i czapce. Wszyscy wiedzieli, że byłem w NSZ-cie, wtedy to była nienajlepsza reklama.
Jak szedłem do Śródmieścia Warszawy na wysokości mniej więcej dzisiejszego hotelu Polonia, przejeżdżał koło mnie bardzo wolno samochód sowiecki. Z tego samochodu wyskoczył człowiek, który był ubrany po sowiecku, pół kawałka munduru polskiego miał, pamiętam, i idzie w moim kierunku. Okazało się, że to jest szef sztabu NSZ-u u Kmicica, naczelnego dowódcy, ale on działał w białostockim. Ja jemu i Kamicowi swego czasu w 1943 roku uratowałem przypadkiem życie, bo oni byli okrążeni przez Niemców i pomogłem im się wydostać z tego kotła, potem widziałem go w Powstaniu. I w Powstaniu też mu bardzo pomogłem. Był przypadkiem zaplątany w jakąś sprawę. Głupia sprawa była, przy jakiejś rewizji pół butelki wódki wziął i wypił część z tej butelki, a to był okres, kiedy w Powstaniu za tego rodzaju drobiazgi rozstrzeliwano ludzi. Jakoś go z tego wyciągnąłem. Odtąd znałem go bardzo dobrze. On był w NSZ-cie, ale wiedziałem, że w Powstaniu przeszedł już do Polskiej Armii Ludowej. Wyszedł z NSZ-u po wypadku w Filharmonii. On podchodzi do mnie, poznał mnie. Podchodzi do mnie, mówi „Jurek - pierwsze słowa to były – co zrobisz jak powiem żeś był w NSZ-cie?” Spokojnie mówię do niego „Powiem, że byłem razem z tobą.” Uśmiechnął się i mówi „Wiesz, może ja ci teraz pomogę. Wsiadaj.” Zawiózł mnie do Pruszkowa, potem do Włoch. We Włochach wtedy urzędował generał Julian Skokowski, który był przedtem szefem PAL-u, AL-u i KB. O tyle była to ciekawa historia dla mnie, że znałem Skokowskiego sprzed wojny, bywałem w jego majątku. Miał majątek Jaktorów, stąd że w 1920 roku był razem z moim ojcem u generała Litwinowicza. Myśmy się znali, on mnie znał od dziecka. Jak mnie zobaczył to się ucieszył, powiedział, że mi pomoże, że mi wystawi lipne papiery PAL-owskie, czy jakieś inne. Najśmieszniejsze jest to, że ten sam Skokowski, wiedziałem, że był przez jakiś okres czasu, co nie było żadną tajemnicą, był w sztabie NSZ-u. Na początku jak się NSZ tworzył był inspektorem szkół podchorążych, ponieważ miał prawo nominacji na podporucznika. Potem, nie wiem, jaką drogą przeszedł do PAL-u. Powiedział „Poczekaj dwa czy trzy dni u Mazurka, a wyrobię ci papiery, że będziesz mógł spokojnie pojechać dalej w Polskę.
To było w połowie marca, oni wtedy już mieli kontakty. Planowali prawdopodobnie, na pewno mieli kontakty z członkami rządu londyńskiego, i tylko czekali na moment porwania. Na drugi dzień rano jeszcze widziałem się z generałem Julianem Skokowskim i mówię mu „Panie generale, kiedy będą papiery?” „Dzisiaj powinieneś już dostać.” Mówię „Dzisiaj o piątej jestem zaproszony, umówił mnie Mazurek z pułkownikiem Chodkiewiczem.” Podaję mu ten adres. On się bardzo skrzywił, mówi „To bardzo niedobrze.” On już wszystko widocznie wiedział, kto to jest Chodkiewicz, ale mówi „Trudno, idź tam, ja tam będę późnym wieczorem, w razie czego ci pomogę.”
Poszedłem o piątej na to pierwsze piętro, pukam, otwiera mi drzwi bojec sowiecki z karabinem Kak wasza familia? Mówię nazwisko. Zaprasza mnie do pokoju i za chwilę przychodzi Chodkiewicz i przynosi mi dużą kartę i cały tu jest sztab Narodowych Sił Zbrojnych okręgu Mikołaja Kozłowskiego tego, który się nie podporządkował NSZ-owi. Tam właściwie jest cały sztab, między innymi jest moje nazwisko, drugie nazwisko, mój pseudonim. Zaczyna się indagacja, gdzie jest Mikołaj, chodziło im tylko i wyłącznie o Mikołaja Kozłowskiego. Mówię, co było zgodne z prawdą, że Kozłowskiego widziałem ostatni raz w Powstaniu, jak mnie odwiedził, jak byłem ranny. To było wszystko. On był już dawno za granicą, gdzieś na zachodzie. Wyszedł, przyszedł inny oficer sowiecki, nie mówił po polsku prawie nic, zostałem zrewidowany, wszystko mi wyrzucono, ukradli mi dwadzieścia dolarów, które miałem z odprawy, bo AK dawało wszystkim na odprawę dwadzieścia dolarów. Ja taką odprawę też dostałem. To mi oczywiście ukradli. I zaczęły się ciągle pytania właściwie o jedno „Gdzie jest Mikołaj, gdzie jest Mikołaj?” To tak trwało do późnego wieczora. Słyszałem jakieś dzwonki, ktoś tam przychodził, słyszałem, że w dalszych pokojach odbywała się libacja, bo słyszałem dużo głosów. Po jakiejś godzinie ukazał się w drzwiach Skokowski w mundurze generała dywizji, podszedł do mnie, dał mi PAL-owskie dokumenty i powiedział „Jesteś wolny.” Nachylił się do mnie i mówi: „Jak najdalej od Pruszkowa, natychmiast opuść Pruszków.”
Rzeczywiście, jak mnie tylko zwolnili to ze dwadzieścia kilometrów w nocy zrobiłem wzdłuż torów w kierunku północnym. Spotkałem dwóch kolegów z partyzantki jeszcze, z którymi pojechałem do Gdyni. Miałem bardzo dobre papiery PAL-owskie, stwierdzające, że byłem w PAL-u, podpisane przez Skokowskiego, co mi na początku niewątpliwie bardzo pomogło, ale na krótko.
(Fragment relacji z Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego)


Tak więc wygląda na to, że wydawanie dokumentów PAL osobom nigdy nie należącym do tej organizacji było faktem.

Obraz całej sprawy skomplikowała dodatkowo jeszcze jedna "ciekawa" informacja, do której dotarłem. W biuletynie Najwyższej Izby Kontroli nr 4 (297) z 2004 r. znajduje się tekst autorstwa Stanisława Markowskiego pt. "Jak bywałem korumpowany". Stanisław Markowski incydentalnie w marcu 1945 pracował w Wojskowej Komisji Poborowej w Grodzisku Mazowieckim. Pisze on m. in. tak:

Cytat:
/…/”Na samym początku przygotowałem dokumenty dla dwóch kolegów z Armii Krajowej. Mieli bardzo ważne miny, gdyż – za niewygórowaną zresztą zapłatę – kupili zaświadczenie, że są plutonowymi podchorążymi Polskiej Armii Ludowej (PAL była mikroskopijną organizacją wojskową, która odpowiednio wcześnie poparła komunistów, dzięki temu uznawane były nadawane przez nią stopnie wojskowe, co stało się źródłem dochodów niektórych oficerów PAL)”/…/


W kontekście powyższych faktów zastanawiam się coraz bardziej w jaki sposób mój Dziadek wszedł w posiadanie legitymacji PAL:
Czy był w powstaniu w szeregach tej organizacji? Czy też był w innej organizacji w powstaniu lub konspiracji i chciał zatrzeć za sobą ślady wcześniejszej działalności? A może był po prostu "człowiekiem przedsiębiorczym", chciał "lepiej" rozpocząć życie w nowej rzeczywistości zdominowanej przez "władzę ludową" i legitymację sobie "załatwił"?
Mam wrażenie, że nigdy nie odnajdę odpowiedzi na to pytanie...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez flint dnia Nie 18:36, 20 Wrz 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE Strona Główna -> Zasłyszane opowieści i "legendy" Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin