Forum Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE Strona Główna Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE
Stroroom WERTTREW'a
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Strrrrraszne miejsca ...
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE Strona Główna -> Zasłyszane opowieści i "legendy"
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
WERTTREW
Ojciec Założyciel



Dołączył: 06 Lut 2006
Posty: 11234
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 302 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa, PL

PostWysłany: Pią 18:01, 17 Kwi 2009    Temat postu: Strrrrraszne miejsca ...

Straszne oczywiście dlatego, że nawiedzone przez duchy, złe moce i inne takie nadprzyrodzone elementy naszej ... codzienności Wink

Nie ukrywam, że pomysł na temat przyszedł mi po przeczytaniu jednego z postów w innym wątku:

Baldwin napisał:
A to nie jest ta willa na gdzie PODOBNO straszy (znaczy duchy)? Very Happy

Tak to jest ta willa .
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]


A także po tym jak przeglądając wczoraj moje zdjęcia z początku roku zatrzymałem się na chwilkę dłużej przy tym
[link widoczny dla zalogowanych]
i przeczytałem ostrzeżenie nad wejściem .... Shocked

Ja tam wlazłem i przeżyłem, ale może tylko dlatego, że nie wiedziałem iż tam straszy? Shocked

Jak słyszeliście jakieś warszawskie lub mazowieckie opowieści "z dreszczykiem", albo macie takowe za sobą - podzielcie się! Będzie jazda! Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez WERTTREW dnia Pią 18:02, 17 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mohort
Moderator



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 3979
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 109 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa, Powiśle - Mokotów

PostWysłany: Pią 20:48, 17 Kwi 2009    Temat postu:

Ja znalazłem dwie opowieści o duchach związanych z pałacem w Wilanowie...
Shocked

Pierwsza opowieść:
"Jak twierdzą pracownicy muzeum i dawni mieszkańcy pałacu, od stu lat z górą, w księżycowe noce spotkać można przechadzającego się po tarasie mężczyznę w ciemnym płaszczu i wysokim cylindrze, podobnego z rysów twarzy do Stanisława Kostki Potockiego z portretu, znajdującego się w pałacowych zbiorach."

Opowieść druga:
"Wszedłszy wieczorem znienacka do którejś z sal na parterze, można zobaczyć siedzącą w fotelu damę w czerni. Konserwatorzy z pałacowej pracowni, zostający niekiedy w Wilanowie do późnych godzin nocnych, niejednokrotnie słyszeliodgłos kroków i jakby szelest krynoliny, dochodzący z apartamentów zajmowanych niegdyś przez księżnę marszałkową Izabellę Lubomirską."

Cytowane fragmenty pochodzą z książki "Duchy polskie czyli krótki przewodnik po nawiedzanych zamkach, dworach i pałacach".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mohort
Moderator



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 3979
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 109 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa, Powiśle - Mokotów

PostWysłany: Pią 21:01, 17 Kwi 2009    Temat postu:

Trochę o staromiejskich duchach można poczytać w artykule pod adresem:

[link widoczny dla zalogowanych]

i już robi się coraz straszniej. Ciekawe jak dalej to wszystko się potoczy...
A może na jakąś eskapadę wybierzemy się w poszukiwaniu warszawskich duchów?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mohort
Moderator



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 3979
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 109 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa, Powiśle - Mokotów

PostWysłany: Pią 21:10, 17 Kwi 2009    Temat postu:

I kolejny ciekawy artykuł tym razem o miejscach mocy w Warszawie:

[link widoczny dla zalogowanych]

... to tak na dobry początek i trochę "naukowo" żeby wykazać, że wszystko jest nawet w Warszawie możliwe.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Baldwin
Junior



Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:48, 18 Kwi 2009    Temat postu:

Ooo dziękuję Ojcu założycielowi, że mój post niewiele wnoszący do tematu stał się prekursorem do stworzenia nowego topicu Razz

A tak całkiem serio to wolę słuchać opwiadań o duchach bardziej realistycznych niż te mówiące o Pani stojącej pod Zamkiem Królewskim z trzymającą lampą. Nie ma to w sobie dreszczyku emocji, a chyba powinno prawda ?Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mohort
Moderator



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 3979
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 109 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa, Powiśle - Mokotów

PostWysłany: Nie 21:43, 19 Kwi 2009    Temat postu:

Będzie chyba tu też pasował temat, który już na Forum kiedyś się pojawił ale chyba wart jest powtórzenia również w tym miejscu...

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

"Prasa warszawska z 1893 r., powołując się na informację sprzed stu lat opisała okoliczności niezwykle dramatycznej śmierci Anny Kilemann, która została na skutek pomyłki lekarskiej pochowana w letargu. A oto przebieg wydarzenia wg relacji "Kuriera Warszawskiego" z 1893 r.: "Następnego dnia po pogrzebie grabarz kopiąc dół w sąsiedztwie szał jęki [...] Rzucił przerażony robotę. Nadzorca po sprawdzeniu tego kazał rozkopać grób, wydobyto trumnę, oderwano wieko i oczom widzów ukazał się widok pełen grozy. Kobieta pochowana wczoraj jako umarła, dziś przebudziła się. Była w letargu. Pomoc jednak przybyła za późno. Ofiara w kilka minut skonała. Lecz nie tu koniec tragedii [...] Nieszczęsna była w stanie poważnym i konając wydała na świat żywe i zdrowe dziecię." Tak to zdarzenie przedstawiała ówczesna prasa. Ja natomiast przypominam sobie zasłyszaną w dzieciństwie opowieść starego grabarza na ten temat. W jego relacji przebieg tego wypadku był nieco odmienny. Otóż mąż zmarłej, nie mogąc pogodzić się z werdyktem lekarskim orzekającym śmierć żony i będąc wewnętrznie przekonany, że ona żyje, starał się wszelkimi sposobami odwlec termin pogrzebu. Mimo jego oporu żona została jednak pogrzebana. Wówczas nieszczęśliwy zakradł się nocą na cmentarz, rozkopał mogiłę, otworzył trumnę i zobaczył z przerażeniem, że ciało żony znajduje się w zmienionej pozycji, jakby usiłowała wydobyć się z zamknięcia. Obok spoczywały zwłoki noworodka. Ta wersja wydaje mi się bliższa prawdy, chociaż nie można wykluczyć, że źródłem opowieści grabarza była ta sama notatka z "Kuriera", zmieniona przez opowiadających w miarę upływu lat. Jakikolwiek nie byłby przebieg tego wydarzenia, pozostaje faktem oczywistym, iż rzeźba na płycie grobowej Anny Kilemann jest wymowną ilustracją tej tragedii. W pęknięciu tablicy, czy wieka trumny, ukazana jest postać kobiety wyciągającej przez szczelinę rękę trzymającą niemowlę. Nad głową kobiety widoczna jest korona - prawdopodobnie symbol męczeńskiej śmierci."
- E. Szulc, Cmentarz ewangelicko-augsburski w Warszawie : zmarli i ich rodziny, Warszawa 1989, s. 264-265.


Tak naprawdę pomnik ten jest trochę uproszczoną kopią nagrobka Marii Magdaleny Langhaus z Hindelbank k. Drna, wystawionego w 1753 r., będącego na dodatek ilustracją proroctwa Ezechiela: Dlategoż prorokuj, a mów do nich: Tak mówi panujący Pan: Oto Ja otworzę groby wasze, i wywiodę was z grobów waszych, ludu mój! i przywiodę was do ziemi Izraelskiej! (Ez. 37, 12, Biblia Gdańska). - Obecni... : karty z dziejów ewangelików warszawskich : materiały z sesji popularnonaukowej : Muzeum Woli. Oddział Muzeum Historycznego m. st. Warszawy, Warszawa, 22.V.1992 r., [zebr. i przygot. do dr. B. Rogalska i J. Wiśniewska], Warszawa 1992.

- na podstawie strony internetowej Cmentarium.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
cvn
Senior



Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 455
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa - Górce

PostWysłany: Pon 12:48, 20 Kwi 2009    Temat postu:

Znany jest dom przy Szeligowskiej:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

Przechodziliśmy obok niego z Tapirem na początku stycznia. Rzeczywiście robi wrażenie. Brrrr.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
WERTTREW
Ojciec Założyciel



Dołączył: 06 Lut 2006
Posty: 11234
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 302 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa, PL

PostWysłany: Pon 18:53, 27 Kwi 2009    Temat postu:

Nie wiem do końca jak "odczytać" takie wyznanie na murze Cmentarza Karaimskiego? Wink
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
WERTTREW
Ojciec Założyciel



Dołączył: 06 Lut 2006
Posty: 11234
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 302 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa, PL

PostWysłany: Czw 9:50, 04 Cze 2009    Temat postu:

Może to i nie duch, ale gdy sylwetka tego "przytulonego do ściany", obleczonego folią ktosia zamajaczyła mi w oddali, lekki dreszczyk się pojawił ... Wink
[link widoczny dla zalogowanych]
Z bliska też nieźle wygląda zresztą. Ciekawe jak działa na przyjezdnych w porach wieczorno-nocnych?
To przy ul. Szwleżerów


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Juras XR4Ti
Junior



Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa - Brwinów

PostWysłany: Sob 0:32, 06 Cze 2009    Temat postu:

A feee. Ładnie to tak załatwiać swoje potrzeby w miejscu publicznym, proszę ducha?
A swoją drogą to w nocy może zadziałać ,,zawałowo".

pozdrawiam - Juras


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
burza
Zasłużony dla SW



Dołączył: 12 Maj 2006
Posty: 906
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 84 razy
Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Wto 11:24, 04 Sie 2009    Temat postu:

Ostatnio czytałam ciekawy reportaż na Onecie o tematyce duchów straszących w różnych zamkach naszego kraju. Będzie pasował do tego tematu:

Polska z dreszczykiem: Zamki i duchy
Joanna Lamparska

Właściciele pałacu w Jedlince mieszkają z dwoma duchami. Czy w XXI wieku to rzeczywiście możliwe? Prawdziwe zjawy, które zachowują się jak te, o których robi się mroczne filmy?

Upiorna sprawa

Takie, które jęczą, brzęczą, dręczą, przesuwają meble, robią bałagan na strychach i pojawiają się nieoczekiwanie w mrocznych zaułkach? Trudno w to uwierzyć, ale okazuje się, że tak! I choć w Jedlince jest dość spokojnie, to nie jedyne miejsce w Polsce, w którym naprawdę straszy.

Biała dama z rana

Wiara w duchy jest stara jak świat. Z badań wynika, że nawet dzisiaj aż osiemdziesiąt procent mieszkańców Europy dopuszcza istnienie niewyjaśnionych zjawisk. Wiele osób przyznaje również, że miało już kontakt z czymś w rodzaju zjawy.

Wystarczy odwiedzić pierwszy z brzegu zamek czy dwór, aby posłuchać mrożących w żyłach krew opowieści o Białych Damach, Rycerzach bez Głowy, Zaklętych Księżniczkach, Okrutnych Mordercach i ich Nieszczęsnych Ofiarach. Na ogół to postaci dramatyczne i uwikłane za życia w tragiczne wydarzenia.

- Trudno się temu dziwić. Tzw. duchy biorą się właśnie z nieszczęśliwej przeszłości – uważa Ryszard Gąsierkiewicz, wykładowca i dyrektor Studium Psychotroniki im. Juliana Ochorowicza w Krakowie. Studium przygotowuje do zawodu radiestetów, astrologów i jasnowidzów.

– Jeżeli „coś” się pojawia w jakimś miejscu, to znaczy, że „duch” nie załatwił wszystkich swoich spraw. Stąd w niektórych religiach, np. w buddyzmie, „odprowadza” się dusze zmarłych. Niektórzy uważają, że duchy straszą, ponieważ bardzo za życia przywiązały się do swoich domów i teraz nie potrafią ich zostawić.

- Moim zdaniem, właściciela, który zmienił stan skupienia, nie może trzymać wyłącznie przywiązanie do miejsca. Trzymają go sprawy w tym miejscu niezałatwione, kwestie związane z krzywdą i żalem, z niespełnionymi tęsknotami lub winą za jakiś czyn. Stąd opowieści o zjawach rycerzy, którzy krążą dopóki ktoś nie odprawi za nich mszy, albo o duchach złodziei, którzy gdzieś zakopali skarb.

Najsławniejsza polska Biała Dama to Teofila z Działyńskich Szołdrska-Potulicka, której duch pojawia się na zamku w Kórniku. Teofila była kobietą niepospolitą i wykształconą. Niezbyt szczęśliwa w dwóch małżeństwach, oddawała się upiększaniu rezydencji oraz pielęgnacji drzew i krzewów. Zmarła w 1790 roku i już wkrótce pojawiła się informacja o zjawie krążącej po zamku. Najpierw powtarzano ją w okolicy, potem o duchu było głośno w całym kraju. Podobno Teofila schodzi nocą ze swojego portretu, na którym stoi w pięknej, kremowej sukni. Między drzewami czeka na nią jeździec na karym koniu i tak razem wędrują przez aleje, aż do białego rana.
Legenda mówi, że Teofila kazała rozebrać mały zameczek myśliwski w pobliżu rezydencji, pod którym były ukryte skarby. Nie spodobało się to diabłu, wściekłemu, że cegły z budowli posłużą okolicznej ludności. I zemścił się na pani z Kórnika.

Z własnego portretu schodzi również Żółta Dama, czyli Ludwika z Szuyskich Kuczyńska, dawna pani liwskich włości. Za panowania Jana III Sobieskiego, pani ta została ścięta na polecenie własnego męża. Kasztelan Marin Kuczyński podejrzewał Ludwikę o zdradę. Lubił ją obsypywać biżuterią, ale kiedy zginął jeden z pierścieni, uznał, że żona dała go kochankowi. Już po egzekucji okazało się, że złoto porwała sroka. Kuczyński, jak opowiadano, wpadł w depresję i wkrótce zmarł. Jednak, to nie jego, dręczona wyrzutami sumienia, dusza błąka się po zamku w Liwie. W jednym ze skrzydeł zamku czasami widać postać w żółtym szalu – czyli panią Ludwikę.

Nie ma zamku bez takiej historii. Najwyżej położony w Polsce Chojnik ma okrutną Kunegundę. Przed zamek w Bielsku Białej duch niejakiego Skrzyńskiego toczy beczkę, w której niegdyś zrzucono go z zamkowego wzgórza.

W Dębnie straszy żywcem zamurowana panna, która źle ulokowała uczucia, zaś w Pszczynie pojawia się księżna Daisy of Pless, swego czasu najpiękniejsza kobieta w Europie, choć jak jej podobne, niezbyt za życia szczęśliwa. Co innego jednak słuchać legend o duchach, a co innego naprawdę z nimi mieszkać.

Życie za łyżeczkę

Radosław Leda z całą pewnością jest racjonalistą. W Jaworznie prowadzi sporą firmę, musi walczyć przy remoncie pałacu, który jego rodzina kupiła w Górach Sowich na Dolnym Śląsku. I pewnie racjonalistą by pozostał, gdyby nie ten pałac właśnie.

Wzniesiony na początku XVII wieku, gruntownie przebudowany około 1795 roku, jest tak wielki, że łatwo można się w nim pogubić. Zniszczony dopiero po wojnie, dziś powoli wraca do świetności.
Jedlinka (niegdyś Tannhausen) ma nieco mroczny nastrój, wielkie i przestrzenne komnaty, które niemalże emanują tajemnicą. W niektórych pomieszczeniach wciąż stoją piece kaflowe, w innych widać malowidła na sufitach, płaskorzeźby czy odczyszczone fragmenty podłogi zrobionej z kilku gatunków drewna.
Z parteru wiodą na piętro kręcone, żeliwne schody, które, choć niegdyś przeznaczone dla służby, same w sobie były dziełem sztuki. Newralgicznym miejscem w pałacu są jednak schody na strych.

- Kiedy byłem tu pierwszy raz, Radosław Leda chciał mi pokazać cały pałac – wspomina Dariusz Woźnicki, obecny dyrektor kompleksu pałacowo-parkowego Jedlinka – Nagle usłyszałem go na strychu. Pomyślałem, że chciał zrobić kawał i specjalnie się „zgubił”. Zacząłem wołać, żeby z tego strychu zszedł. A on tam chodzi i chodzi. W końcu poszedłem na górę. A na końcu schodów krata i kłódka... Okazało się, że Radek w ogóle nie wchodził na wyższe piętra. Potem goście, którzy u nas spali, powiedzieli nam: macie w pałacu ducha i pokazali na te właśnie schody...
Tajemnica schodów wyjaśniła się pod koniec 2008 roku. Do Jedlinki przyjechali wtedy potomkowie ostatnich właścicieli. Przywieźli ze sobą pamiętniki pisane przez różne osoby przez ponad 100 lat.

Oprócz, wielu innych opowieści, w tym także o skarbach, pojawiła się w nich informacja, że w 1835 roku pałac stał się własnością Samuela Rothenbacha, tokarza z Wrocławia. Kupił on Jedlinkę za wygraną w loterii. Tokarz w takiej rezydencji – to dopiero była sensacja!

- Pewnego dnia w rezydencji zginęła mała, srebrna łyżeczka i młoda służąca została za to ukarana – opowiada Radosław Leda – Dziewczyna poskarżyła się ojcu, cieśli Hildebrandowi. Wzburzony tatuś, najpierw wzmocnił się piwem, a potem podążył do pałacu. Teraz sprawy potoczyły się szybko. Cieśla wpadł do gabinetu Rothebacha, zaczęli się kłócić, potem trochę szarpać. Na ścianie wisiała broń myśliwska. Pan na Jedlince chwycił za broń i przyłożył do piersi nieproszonego gościa. Padł strzał. Hildebrand śmiertelnie raniony osunął się na ziemię.
Ale to jeszcze nie koniec tej historii. Kiedy wieść o śmierci ojca służącej rozeszła się po okolicy, pod pałacem zaczęły gromadzić się tłumy. Ludzie grozili Rothenbachowi, ten jednak, jakby rozpłynął się w powietrzu. Wieczorem znaleziono go na strychu, który służył za pralnię. Popełnił tam samobójstwo. Kilka dni później został pochowany po cichu, nocą. Jego duch, jak donosił kronikarz sprzed lat, został jednak w pałacu.

- Mamy więc ducha na piśmie – cieszy się Dariusz Woźnicki - Poza tym, kiedyś jakaś pani nauczycielka, podczas zwiedzania pałacu, bardzo się wystraszyła. Twierdziła, że w lustrze w sali balowej zobaczyła duchy kobiety i dziecka.

- Wyczuła, że kobiecie stało się kiedyś coś złego. Wierzyć nie wierzyć, ale jeśli chodzi o dziewczynkę, w pałacu rzeczywiście zmarło kiedyś dziecko... - mówi Radosław Leda.

– Sądzimy, że mogła zobaczyć ducha Charlotty Maximiliany z potężnego rodu Püclerów, znanej z tego, że założyła sławne uzdrowisko Charlottenbrunn, czyli Jedlinę-Zdrój. Nikt z potomków Charlotty nie dochował się dorosłych dzieci, duch nieszczęsnej czeka więc, aż zostanie z niej zdjęta klątwa.

Co zrobić z taką informacją w racjonalnym świecie? Kilka dni temu obsługa zauważyła, jak klucz przekręca się w zamku drzwi w jednej sypialni. Byli kompletnie zdezorientowani. Tym bardziej, że klucz był włożony od ich strony.

Czym jest duch?

- Uważam, że duch nie jest tym samym co tzw. dusza pokutująca – mówi Ryszard Gąsierkiewicz ze Studium Psychotroniki im. Juliana Ochorowicza w Krakowie. - Duch to rodzaj zapisu energetycznego, który pozostał w danym miejscu po odejściu duszy do innych wymiarów. Ślad taki pozostaje jednak tylko wtedy, gdy odchodząca dusza nie załatwiła wszystkich spraw zgodnie ze swoją wolą i odchodziła „niechętnie”.

Metaforycznie rzecz ujmując duch jest podobny do np. utrwalonych na murach cieni tych, których dotknął bezpośrednio skutek wybuchu bomby atomowej. Takie rzeczy jak np. zjawy, czy przesuwające się przedmioty są zatem związane z polem informacyjnym o nieznanym dotychczas charakterze. Emocje i niezałatwione problemy, uwięzione w wirze czasoprzestrzennym, i pozbawione rzeczywistego kontekstu, objawiają się zastępczo np. stukotem mebli czy „zjawami”.
Kto wie? Duch czy pole informacyjne, można się w takim otoczeniu poczuć nieswojo. Jednak właściciele starych domów żyją ze swoimi „zjawami” za pan brat. Kiedy pisałam książkę o tajemnicach dolnośląskich zamków, odwiedziłam właścicieli dworu w Dobrej. Ta para racjonalistów stanęła nagle wobec problemu, który był dla nich zupełnie nowy.

Jedna z legend mówiła bowiem, że w Dobrej duch pojawił się już w XVIII wieku. Miał to być duch samobójcy, który zdradzony przez ukochaną powiesił się w parku. Teraz, już współcześnie, właścicielka ujrzała kiedyś półprzeźroczystą postać na brzegu łóżka, COŚ potrafiło podnieść stolik nocny, zatrzasnąć drzwi, odsuwać meble od ścian. Trudno uwierzyć, prawda?

Scena, niemal jak z filmu, rozegrała się kilka lat temu w czasie sylwestrowej nocy. W pewnej chwili zgasło światło, a kurki we wszystkich kranach same się odkręciły i popłynęła z nich pełnym strumieniem woda. Nieco później, tajemnicza siła, ułożyła na stole kwiaty, które kilka sekund temu stały w wazonie.

Państwo na Dobrej polubili jednak swojego ducha, który w niczym nie przeszkadza nocującym tu gościom. Bo to chyba duch dobry.

– Zostawmy na boku pytanie, czy mamy do czynienia z rzeczywistym duchem, czy projekcją psychiczną osób zamieszkujących dane miejsce. Ważne jest by znaleźć metodę na zaradzenie takiej sytuacji - mówi Agnieszka Gąsierkiewicz, psycholog specjalizująca się w ustawieniach hellingerowskich.

- Ustawienia hellingerowskie służą zrobieniu porządku w systemie w jakim żyjemy. Ten system to przede wszystkim nasza rodzina. Stajemy się również członkami systemu określonego miejsca sprowadzając się do starego domu. Jeżeli jest w nim jakiś niezałatwiony ból psychiczny, daje on o sobie znać, do czasu aż nie nastąpi swoiste „zadośćuczynienie”.

Niekiedy stare historie sprzed kilku pokoleń mogą odbijać się na nas, choć jesteśmy tego zupełnie nieświadomi. W takich niejasnych przypadkach trzeba otworzyć psychiczną dziejową puszkę Pandory, zobaczyć co w niej jest. To uspokaja zarówno „nawiedzone domy” jak i ich mieszkańców.

Czy dobrze się mieszka z duchem?

- Zupełnie bezstresowo. I bardzo ciekawie – śmieje się Dariusz Woźnicki z Jedlinki. Ryszard Gąsierkiewicz dodaje, że najważniejsze jest, żeby w danym miejscu po prostu dobrze się czuć. A poza tym, duch świetnie robi turystyce. Goście lubią wakacje z dreszczykiem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sop




Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/7

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:32, 17 Lis 2009    Temat postu:

A czy może wiecie coś więcej o Domu Oficerskim Funduszu Kwaterunku Wojskowego przy Myśliwieckiej 11?
[link widoczny dla zalogowanych]
Osobiście tam nie byłam, ale ktoś mi mówił, że jakaś dziwna, bardzo niepozytywna atmosfera tam panuje, co jest kontrastem dla samego budynku - który jest naprawdę ładny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
WERTTREW
Ojciec Założyciel



Dołączył: 06 Lut 2006
Posty: 11234
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 302 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa, PL

PostWysłany: Wto 12:27, 17 Lis 2009    Temat postu:

Budynek znam, bo przez dziesiąt lat koło niego chodziłem (a teraz też, praktycznie codziennie przemykam autkiem), ale nie słyszałem o niczym niezwykłym w zwiazku znim. Chętnie pozanam szczegóły.

P.S.
Tak mi coś po łbie chodzi, czy to nie w nim mieszkał/mieszka Daniel Olbrychski? Albo coś mi się pokukało ... Confused


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez WERTTREW dnia Wto 12:28, 17 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
aalto
Junior



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Konstancin-Jeziorna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:41, 18 Gru 2009    Temat postu:

odnośnie duchów z okolic Warszawy...
jest w Konstancinie stary przedwojenny budynek (willa należała bodaj do jakiegoś profesora UW).
Po wojnie różne funkcje willa spełniała,aż wreszcie stała się siedzibą milicji a następnie policji. Budynek od kilku lat opuszczony,bo policja przeniosła się do nowego komisariatu.
Ale do rzeczy.. otóż krążą plotki o duchach nawiedzających tą willę.
Kiedyś zresztą natrafiłem na taki oto opis na pewnym forum:

"Pewnego dnia kiedy przyszdłem do roboty. Dyżurny stwierdza, że miał straszną noc. Na moje pytanie dlaczego. Zaczął opowiadać. Cytuję, "tuż pólnocy w pokoju nad dyżurką, ktoś jakby skoczył z parapetu okiennego na podłogę / całe wnętrze budynku jest z drzewa więc niemal każdy krok na górze jest dobrze słyszany na dole- mój przypis / i zacząl kierować się do klatki schodowej. Słychać było kroki, następnie slychać wyraźne kroki po schodach / schody też drewniane, przedwojenne skrzypiące-mój przypis/, następnie ten ktoś idzie korytarzem / około 10m- przypis/ w kierunku drzwi dyżurki. Przeraziłem się nie na żarty. Otworzyłem szafę metalową, wyjąłem kałasznikowa, wprowadziłem nabój do lufy, schowałem sie za drzwi metalowe szafy i z karabinem gotowym do strzału czekam cały zdrętwiały. Z każdą uciekającą chwilą czułem jak mi włosy zaczęły stawać dęba, nie żartuję. W pewnej chwili widzę jak klamka zamkniętych drzwi ugina się i drzwi otwierają się ale nie na cała szerokość. Skamieniałem, gdyby ktokolwiek pojawił się w drzwiach, chyba bym nie wytrzymał i pociągnąl za spust. Ale w drzwiach nikt się nie pojawił i wszelkie głosy ucichły. Jak długo stałem za tymi drzwiami, nie wiem, ale na pewno więcej niż kilka minut. Kiedy uświadomiłem sobie, że nikt nie wszedł do dyżurki powolutku podszedłem do biurka i radiostacją ściągnąłem radiowóz, nie puszczając już ich na patrol. Po prostu bałem sie. NIe potrafię tego wytłumaczyć. Jestem zdrowy, nie mam omamów, a odgłosy kroków w nocy, na górze to nie raz słychać"
Tyle opowieści jednego dyżurnego. Inni dyżurni też stwierdzali, że w nocy często słychać jakby ktoś chodził po górze lub po skrzypiącycbh korytarzach. Ponieważ znałem osobiście rodzinę, która mieszkała w tym budynku zanim powstał w nim komisariat poromawiałem z nimi. Stwierdzili, " to dopiero pan teraz odkrył, że tam straszy, my ciągle mieliśmy z tym do czynienia ale się przyzwyczailiśmy. Podobno duchy przychodzą wtedy kiedy jest w budynku ukryty jakiś skarb" Ja nie szukałem i nic na ten temat nie wiem. Powtarzm jeszcze raz to nie jest mój wymysł. Takie były fakty."


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kirys666
Senior



Dołączył: 22 Paź 2007
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Ochota/RKO
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:10, 06 Lut 2011    Temat postu:

Temat trochę zamarł, więc i ja dorzucę swoją historię z dreszczykiem. Sądzę, że większość z Was mi nie uwierzy, podobnie jak większość, którym opowiadałem tą historię, ale nie za bardzo się tym przejmuję, gdyż ja to przeżyłem i tego nikt mi nie dobierze Wink

WODZICZNA DWÓR 12 hektarów plus staw: Dwór wzniesiony zapewne około 1820 r., w dwudziestoleciu międzywojennym własność Jackowskich ( w 1930 r. należał do Wacława Jackowskiego ).Po 1945 r. zdewastowany, popadł w ruinę. Od 1974 r. własność Orzechowskich. Odbudowany w latach 1975-1983 wg projektu architekta Feliksa Dzierżanowskiego staraniem Elżbiety i Wojciecha Orzechowskich.

Pierwsze informacje o osadzie ludzkiej w tym miejscu sięgają XIIIw, kiedy to podobno stał tutaj (nie wiem jak to wtedy nazywano) dworek rządcy otoczony ziemiami uprawnymi. W czasach napoleońskich przez te ziemie przetoczyły się wojska, wiele przemawia za tym, że chociaż nie było tu jeszcze dworu, wojska napoleońskie dostały tu nocleg oraz opiekę. Ok, dość historii ogólnodostępnej.

Miałem okazje niejednokrotnie nocować w dworze i jego najbliższym otoczeniu, znajduje się tutaj teraz szkółka roślin ozdobnych na której kiedyś pracowałem. Szkółką kieruje matka mojego dawnego szefa, Pani Ela, zacna i porządna kobieta o dobrym sercu. Pierwsze noce były normalne, bez jakichkolwiek znaków, że "coś" się tutaj dzieje. Któregoś wieczoru, w starej szopce, natknęliśmy się na książki o tematyce okultystycznej. Zaciekawieni postanowiliśmy pogadać z naszym szefem. Okazało się, że mąż Pani Eli zajmował się od lat okultyzmem, spacerował samotnie godzinami po terenie dworu rozmawiając sam ze sobą. Był całkowicie normalnym człowiekiem do czasu, gdy nie posiadł pewnej książki i postanowił korzystać z "obrzędów" w niej opisanych. Według relacji naszego szefa w dworze zaczęły się dziać dziwne rzeczy: spadały żyrandole, znikały narzędzia, pracownicy bali się przyjść do pracy. Pewnego dnia rano znaleziono starego gospodarza powieszonego kilka metrów na ziemią na starym dębie.. podobno jego pies wył jeszcze miesiącami w tym miejscu. Generalnie nigdy nie wierzyłem w okultyzm ani duchy, więc zbagatelizowaliśmy sprawę. Wieczorem, gdy już kładliśmy się spać, lał straszny deszcz. Koło godziny 22 pies, który nam zawsze towarzyszył postawił uszy i zupełnie jakby ktoś go wołał, wybiegł w ścianę deszczu merdając ogonem. Parę minut później usłyszeliśmy dziwne dźwięki dochodzące z naszej jadalni. Szybko zeszliśmy na dół, lecz nikogo tam nie było. Ten sam dźwięk dało się potem słyszeć z innych pomieszczeń. Myśleliśmy (było nas dwóch, ja i mój przyjaciel) że ktoś kradnie narzędzia ze szklarni, toteż uzbrojeni w stalowe rury polecieliśmy szukać łobuza. okrążyliśmy szklarnie, nikogo nie było. Cały czas miałem wrażenie, że atmosfera gęstnieje, jakbyśmy siedzieli w balonie, do którego ktoś ciągle pompuje powietrze. Stanęliśmy pod szklarnią, żeby zapalić papierosa.. To co się wtedy stało, na zawsze zostanie w mojej pamięci. Nagle cała trójkątna boczna ściana szklarni eksplodowała, szkło wyleciało z hukiem pod wiatr, na chwilę zawisło w powietrzu i z spadło na ziemię, około metra od nas. Jedyne co mogłem zrobić to zacząłem się drzeć Wink mój przyjaciel okazał więcej rozumu, złapał mnie za kaptur, uwalił na glebę, zaciągnął do garażu, rzucił pod biurko, pod które chwilę później sam się wczołgał i bez słowa, patrząc na siebie i dysząc siedzieliśmy tam dobre 30 minut.. później szybko uciekliśmy do naszego miejsca nocowania, zamknęliśmy szczelinie wszystkie drzwi i okna i bez zmrużenia oka czekaliśmy do świtu.. Rankiem opowiedzieliśmy wszystko Pani Eli, która po wysłuchaniu naszej relacji pokiwała ze zrozumieniem głową i stwierdziła, że nie możemy już tutaj dłużej pracować, bo widać nie spodobaliśmy się temu czemuś, co sprowadził jej nieżyjący mąż.. od tego czasu nabrałem szacunku do tego typu opowieści..

Trochę foto z okolicy oraz link do opisu miejsca w serwisie gminy Mogielnica

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE Strona Główna -> Zasłyszane opowieści i "legendy" Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin