Forum Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE Strona Główna Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE
Stroroom WERTTREW'a
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wspomnienia styczeń 1945 r. część III ostatnia.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE Strona Główna -> Wspomnienia - zbieracz różnych
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Berjer
Przyjaciel Stroroom



Dołączył: 18 Lis 2006
Posty: 1701
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 49 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:07, 08 Lut 2013    Temat postu: Wspomnienia styczeń 1945 r. część III ostatnia.

Część III.

Gdzieś zza Krzemieniewic dobiegły odgłosy wybuchów granatów lub pocisków. I znów na drodze do naszej wsi zobaczyliśmy Niemców. Sytuacja stawała się coraz bardziej zagadkowa i niebezpieczna. Wszyscy szybko wrócili do domów. My oczyściliśmy swoje „punkciki obserwacyjne” na szybach bo już mróz zaczął je pokrywać ponownie szronem.

Ta kolumna szybciej dotarła do wioski niż poprzednia. Gdy czoło dochodziło do pierwszych domów /m.in. naszego/ , nadleciał „kukurużnik” , który zatoczył koło i szybko oddalił się z powrotem. Za chwilę wrócił ten sam lub inny i usłyszeliśmy wybuchy. Zrzucał granaty lub małe bombki ale nie pamiętam z jakim skutkiem. Poderwało to Niemców do panicznej ucieczki. Zmęczeni żołnierze biegli i zmuszali do biegu konie ciągnące sanie lub wozy. Po chwili usłyszeliśmy silnik czołgowy i wystrzały z działa czołgowego. Było to już wśród domów wioski. Jeden pocisk trafił w dach obory sąsiada na wprost naszych okien. Ta grupa Niemców musiała być znacznie mniejsza od poprzedniej, bo kolumna szybko się skończyła. I zaraz przy skrzyżowaniu dróg w środku wioski została zatrzymana. Podobno z drugiej strony wioski nadjechały jeszcze 1-2 /?/ czołgi blokując drogę ucieczki i strzelając Możliwe, że czoło kolumny zdążyło w zamieszaniu jeszcze uciec.

Usytuowanie naszych okien równolegle do drogi, nie pozwalało nam na obserwację co się dzieje na skrzyżowaniu dróg odległym około 100-150 m. od naszego domu.

Dochodziły do nas jakieś krzyki czy komendy. Padło kilka pojedynczych strzałów i nastąpił kilkuminutowy /?/ spokój. Z naszego domu nikt nie wychodził bo było słychać silniki czołgów i domyślaliśmy się, że musi rozgrywać się coś niezwykłego. Po niedługim czasie zaczął wzrastać gwar i krzyki z tamtej strony. Znowu padły pojedyncze strzały i po nich rozległy się donośne krzyki. Było słychać serie z broni maszynowej. W końcu ucichły strzały i krzyki. Słychać było jeszcze tylko silniki czołgów, które po pewnym czasie zaczęły się oddalać a w końcu nastała cisza.

Wyczuwaliśmy, że nastąpiło coś tragicznego. Ale nikt z naszego domu nie wychodził. Ponieważ zaczął dochodzić jakiś gwar i odgłosy ruchu na drodze, wyszły z domu dwie osoby. Gdy wróciły po kilku minutach dowiedzieliśmy się, że wszyscy żołnierze niemieccy zostali zastrzeleni. Zabici leżą w miejscu gdzie zginęli a żołnierze radzieccy odjechali czołgami. Mężczyźni szykują się do szybkiego pochowania zabitych.

Wszyscy w wiosce znaleźliśmy się w bardzo niebezpiecznej sytuacji. Na tle wydarzeń z tego dnia nikt nie był pewny – czy nie pojawi się nagle jeszcze jakaś trzecia grupa zdesperowanych uciekających żołnierzy niemieckich. Czy można było przewidzieć jak oni zachowali by się wtedy wobec Polaków , zastając nas przy prawdopodobnie kilkudziesięciu zabitych Niemcach ? Nie znając okoliczności ich śmierci pewnie nie traciliby czasu na słuchanie naszych wyjaśnień.

Gospodarze dosyć szybko znaleźli wozy taborowe i konie z rozbitej wcześnie uciekającej grupy. Ładowali zabitych na wozy i gdzieś wywozili. Praca była w dalszym ciągu niebezpieczna i trudna przez głęboki śnieg i zmarzniętą mocno ziemię. Jak w takich warunkach wykopać szybko duże doły ? Około 1 km było miejsce za szosą gdzie były doły po wybranym piasku czy żwirze ale też na pewno zasypane śniegiem. Poza tym kto miał zaryzykować przejazd z tak załadowanymi wozami na drugą stronę szosy ? Ten dzień pokazał, że wszystko jest możliwe, nawet n.p. pojawienie się w tym czasie na szosie 1-2 niemieckich czołgów. Bojcy byli już daleko i nie pomogli by.

Nie mogę podać ilu tam zginęło żołnierzy niemieckich, bo po prostu nie wiem. Gdy wyszedłem z domu zobaczyłem dwa wozy załadowane zabitymi. Nie wiem czy były tylko te dwa ? To nie był dzień żebym mógł robić jakieś obliczenia Miejsce gdzie ich ostatecznie pochowano jest mnie nie znane.

Za skrzyżowaniem polnych dróg na środku wsi był mały placyk pokryty śniegiem. Tego dnia śnieg był na nim udeptany tak, że można było wnioskować, że stała tam niedawno grupa otoczonych żołnierzy. Teraz był pusty. Chodziliśmy po nim z chłopakami i oglądaliśmy ślady. Były niewielkie plamy krwi. Leżały różne papiery, dokumenty, fotografie, niemieckie odznaki wojskowe i t.p. drobne przedmioty jakie widocznie żołnierze mieli przy sobie. Można domyślać się, że sprawdzano co mają przy sobie ? Może dokumenty wojskowe – jakie mają stopnie lub jaka to była formacja wojskowa ? Niektóre dzieci zbierały te odznaki wojskowe ale wydaje mnie się, że nikt nie interesował się papierami i innymi drobiazgami.

Kilkanaście metrów od placyku były tylne ściany budynków gospodarczych tworząc jakby zaułek. Rosły też duże drzewa. W większości pewnie tam zostali zastrzeleni. Wiem z opowiadań od tych, którzy mieli lepszy widok z domu na placyk, że był tam również jakiś dodatkowy incydent z oficerem niemieckim /dowódcą tej grupy ?/ . Nie znam szczegółów co się wydarzyło, ale może wtedy słyszeliśmy ten donośny krzyk.

Po wywiezieniu zwłok ludzie stali jeszcze na koło domów i komentowali to straszne przeżycie. Dla miejscowych pewnie był to większy wstrząs. Ale i warszawianie pomimo niedawnych przeżyć Powstania Warszawskiego, na pewno byli bardzo przygnębieni.

Rozeszliśmy się do domów. Wszyscy mieszkańcy naszego domu usiedliśmy przy stole w jednym pokoju. Dołączyła do nas rodzina naszych znajomych z Warszawy, którzy mieszkali w sąsiednim gospodarstwie. Nadszedł wieczór a my cały czas siedzieliśmy w grupie, nawet dzieci znacznie młodsze ode mnie. W zespole każdy z nas czuł się chyba raźniej.

Nie spodziewaliśmy się jednak, że to jeszcze nie koniec niespodzianek dla nas w tym dniu.

Na podwórzu nie było żadnego światła i było ciemno. Okna w pokoju były zasłonięte, żeby światło nie było widoczne na zewnątrz. Wewnątrz też panował półmrok bo jedynym źródłem światła karbidówka lub lampa naftowa /?/.

Prowadząc rozmowy w tym półmroku, usłyszeliśmy stuknięcie w sieni jakby ktoś otwierał drzwi wejściowe z podwórza. Ktoś z dorosłych zapytał głośno – „kto tam ?”. Nie było odpowiedzi. W sieni było ciemno bo nie było tam światła. Znowu usłyszeliśmy jakiś szmer i szurganie po drzwiach – jakby szukanie po ciemku klamki. Na ponowne pytanie –„kto tam ?” nie padała żadna odpowiedź. Wszyscy patrzyliśmy na drzwi. Klamka poruszyła się i drzwi wolno zaczęły otwierać się.

Zobaczyliśmy wyłaniający się pomału kaptur zakrywający głowę człowieka, który bardzo wolno wchodził do pokoju, podnosząc ręce do góry. Chyba nikt z nas nie dowierzał własnym oczom, to był niemiecki żołnierz. Zatrzymał się przy drzwiach cały czas trzymając ręce w górze i zaczął coś mówić. Zrozumieliśmy słowa najbardziej nam znane „Hitler kaput” i „krank” oraz jeszcze coś mówił chyba, że nie ma broni. Wrażenie każdego z nas było niesamowite. Znowu Niemiec. Patrzyliśmy na niego jak na upiora. Jeden z naszych mężczyzn trochę znał język niemiecki. Kazał jemu opuścić ręce i usiąść a krześle. Niemiec był chyba zaskoczony naszą spokojną reakcją i pomału wykonał to polecenie oraz zdjął kaptur z głowy. Wtedy zobaczyliśmy jego zarośniętą , zmarzniętą i wymęczoną twarz oraz wystraszone oczy. Nie było widać z pod zarostu jego rysów twarzy i trudno było ocenić w jakim jest wieku. Musiał być skrajnie wyczerpany a decyzja o wejściu do zupełnie nieznanego domu, bardzo desperackim krokiem. Możliwe, że przez jakąś dziurkę w zasłonie przed tym zobaczył, że w domu są tylko cywile. Gospodyni podała jemu kubek gorącego mleka i coś do jedzenia. Rozpiął płaszcz i chyba nie dowierzając rzeczywistości, łapczywie wziął się za jedzenie. Gdy podjadł zaczął nam coś opowiadać chyba o swojej rodzinie. Pokazywał nam wyjęte z kieszeni zdjęcia dzieci, jakieś dokumenty. Nie wiem z jakiej był formacji i jaki miał stopień.

Trudno mnie ocenić teraz ile czasu był u nas. Ale trzeba było działać szybko. Na pewno i on to dobrze rozumiał. Dostał jeszcze coś na drogę do jedzenia. Żegnał się z nami chyba ze wzruszeniem. Mężczyźni wyprowadzili go na drogę i pokazali kierunek w jakim rano udała się pierwsza grupa jego kamratów. Jak się dowiedzieliśmy na drugi czy trzeci dzień, kolumna ta została otoczona kilka kilometrów dalej i zabrana do niewoli.

Obecnie myślę, że nie zdawaliśmy sobie wtedy sprawy z niebezpieczeństwa tej sytuacji dla nas i dla niego - gdyby w tym czasie przybył do wsi jakiś patrol wojskowy. Feldgendarmerie potraktowała by go jako dezertera - NKWD uznałoby go za szpiona. Wyroki otrzymałby jednakowe – natychmiast rozstrzelać. A nas ? – jedni i drudzy na pewno by nie pochwalili.

Było to wydarzenie do którego w dalszych latach wielokrotnie wracaliśmy wspominając wojnę. Sami dziwiliśmy się sobie, że tak spokojnie przyjęliśmy tego samotnego żołnierza niemieckiego pomimo, że wojska niemieckie wyrządziły nam tyle zła.

W końcu front przeszedł definitywnie i bez dalszych niespodzianek. W końcu stycznia mama dostała z Warszawy informację, że dom przy ul. Leszno 18 gdzie mieszkaliśmy, jest spalony doszczętnie i nic nie mamy. Na początku lutego wróciliśmy do W-wy. Przyjęli nas znajomi na Pradze i tam zamieszkaliśmy przy Brzeskiej . Ojciec wrócił w końcu maja z obozu jenieckiego w Luckenwalde.

Tak zakończył się jeden z epizodów naszych przeżyć wojennych.


Powyższe wydarzenia ze stycznia 1945 r. w Rdułtowicach – opisałem po przeczytaniu relacji z podobnych wydarzeń w tych samych styczniowych dniach, na terenie sąsiedniej gminy Kodrąb w 6 wioskach leżących na południe od Rdułtowic. Tam w podobny sposób „rozwiązano problem jeńców”. Ale w 2005 roku ekshumowano szczątki zabitych i pochowano na tworzonym cmentarzu żołnierzy niemieckich w Siemianowicach Śląskich.

Niestety nie znalazłem tam ani na innych stronach – żadnej informacji o wydarzeniach, które powyżej opisałem i co mogło stać się ze szczątkami zabitych w Rdułtowicach. ? Tak jakby w tej wsi nic podobnego nie wydarzyło się.

Zastanawiam się jakie mogły być przyczyny „rozwiązywania problemu jeńców” w sposób jaki opisałem wyżej w swoich wspomnieniach. Może były n.p. takie :

1. Zaskoczenie obu walczących stron błyskawicznym postępem wojsk 1 Frontu Ukr.

2. Spowodowało to rozbicie Niemców na małe oddziały, które zostały z tyłu w lesie

3. Dowództwo radzieckie nie przygotowało odpowiednich jednostek tyłowych dla sprawnego odbioru jeńców wziętych do niewoli z takich oddziałów niemieckich.

4. Dowódcy jednostek czołowych, musieli w tej sytuacji sami szybko podejmować decyzję – co zrobić z jeńcami ? Nie chcieli pewnie uszczuplać składów osobowych swoich jednostek i pozostawiać żołnierzy do pilnowania czy eskortowania jeńców niemieckich z małych rozbitych oddziałów. Więc podejmowali takie decyzje.

Współcześnie powyższe zagadnienia mogą chyba rozpatrywać i oceniać historycy i ludzie znający się na wojskowości. Możliwe, że takie opracowania już są – ja nie sprawdzałem.


Niżej zamieszczam wycinek mapy 1:100.000 WIG z roku 1935, o którym pisałem na początku. Może ktoś zechce zobaczyć, ukształtowanie terenu najbliższych okolic Rdułtowic na mapie taktycznej.
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Berjer dnia Pią 21:29, 08 Lut 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wolero
Junior



Dołączył: 22 Paź 2008
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:54, 08 Lut 2013    Temat postu:

Berjerze! Przeczytałem z wielką uwagą. Doskonale uchwyciłeś tragizm wojennych losów żołnierzy, kiedy w kilka chwil z myśliwych stawali się zwierzyną i odwrotnie i nie wiedzieli jaką odmianę losu przyniesie następna minuta. Rozstrzeliwanie jeńców, w czasie ofensywy, o czym niechętnie i niewiele sie mówi, było niestety na porządku dziennym. Postępowali tak i Rosjanie i Niemcy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE Strona Główna -> Wspomnienia - zbieracz różnych Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin