Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE

maciejszkocki

Pod ty linkiem [link widoczny dla zalogowanych] znalazłem coś takiego:

Chciałbym tu opisać ciekawe zdarzenie z okresu Powstania w którym udział mial mój, jeszcze żyjący dziadek. Otóż dziadek jako górnoślązak został w czasie wojny, podobnie jak wielu jego kolegów zaciągnięty do wojska niemieckiego. Dużo z nich zginęło na frontach. Dziadek miał jednak szczęście bo z nieznanej mu przyczyny zaciągnięto go do Luftwaffe tj. lotnictwa. Prawdopodobnie dlatego, gdyż w harcerstwie interesował się przed wybuchem wojny lotnictwem szybowcowym. Niemcy przejeli owe szybowce, a on z tej chyba przyczyny, po przeszkoleniu w Nordhausen znalazł się w lotnictwie niemieckim, ale w duchu nadal pozostał harcerzem i patriotą. Już jako wyszkolony radiotelegrafista obsługiwał różne lotniska np. w Nikolajewie, Odessie i Konstancy (Rumunia). Pewnej nocy nasłuchując fale eteru usłyszał o dziwo- rozmowę w języku polskim. Bardzo go to zdziwiło. Słyszał rozmowę z której wynikało, że został uszkodzony kościół Św. Krzyża w Warszawie. Padło pytanie: "czy wysłałeś depeszę do Ankary?" A nadający odpowiedział krótko: " zaraz ją wyślę" I usłyszał mors,em (zakodowanym) cały meldunek, treści nie znał, ale odczytał hasło wywoławcze w Ankarze. Niestety, meldunek (wskutek bardzo słabego sygnału) nie został w Ankarze przyjęty, ale go zanotował. Następnie, zarządał telefonicznie załączenia jego nadajnika. Wówczas normalnym trybem wywołał stację w Ankarze która to stacja się odezwała i dziadek nadał przejęty meldunek z walczącej warszawy i otrzymał potwierdzenie "ar", to znaczyło, że meldunek otrzymano. Odkrycie tego faktu przez niemców było równoznaczne dla niego z karą śmierci bez sądu, gdyż niemcy dysponowali stacją kontrolną tzw. "Funk uberwachungiem". Ale od tego momentu przeżywał ogromny strach aż do momentu internowania go przez Rumunów i przejęcie go do niewoli przez Rosjan. Stale nurtowało go pytanie co to był za meldunek i czy był korzystny dla walczącej Warszawy. Dziadek ukończył już 86 rok życia i stale pamięta ów przypadek. Wielu jego kolegów ślązaków zginęło na frontach II wojny lub zostało inwalidami ale on mówi, że miał szczęście. Zastanawia się często, czy żyje ten nadawca warszawski, powstaniec i czy zauważył ten fakt dalszego przekazu do Ankary przez inną stację. Bardzo by się cieszył gdy otrzymał by taką informację. Dziadek mówi, że bywając często służbowo w Warszawie przystawał pod krzyżem Chrystusa i wracał myślą do tamtych czasów. Bardzo bym chciał by pozostał jakiś ślad o tym zdażeniu. Być może, nawet w odległej przyszłości może się przyczynić do rozwiązania jednej z wielu zagadek II wojny światowej. Opisuję to na forum, ponieważ na moje emaile do muzeum nie dostałem żadnej odpowiedzi.
pozdrawiam
Rafał

Co Wy o tym myślicie? Czy w trakcie Powstania był używany "foniczny" sprzęt radiowy? I czy macie pomysł na szukanie identyfikację kryptonimu "Ankara".

Borek

A głos z morsem się w ogóle miesza przy nadawaniu?

--
[link widoczny dla zalogowanych]

maciejszkocki