Forum Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE Strona Główna Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE
Stroroom WERTTREW'a
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zwietrzały urok małych stacyjek. Wilkowice.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE Strona Główna -> Nasze odkrycia w całej Polsce
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Apodemus
Senior



Dołączył: 02 Lip 2010
Posty: 627
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 98 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Leszno (Wlkp)
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:10, 27 Maj 2021    Temat postu: Zwietrzały urok małych stacyjek. Wilkowice.

Dawno temu, jeszcze w poprzednim stuleciu...
Jest rok 1980. A może 1983, wszystko jedno... Jako dzieciak, od czasu do czasu wyjeżdżałem z mamą do rodziny w Krotoszynie. Podróż pociągiem pospiesznym z Warszawy do Ostrowa Wlkp. zaczynała się bladym świtem, ale w taki dzień nie było problemu z wyciągnięciem mnie z łóżka. Jeszcze chwila strachu przy wsiadaniu - na Dworcu Centralnym, między peronem a wagonem, czyhała - z punktu widzenia kilkulatka - "przepaść". Ale potem - sama przyjemność. Korytarz, przedział... Pomarańczowa tapicerka, zasłonki z charakterystycznym wzorkiem, składane stoliczki. Kilkugodzinną podróż spędzałem "przyklejony" do szyby, pochłaniając przesuwające się za oknem widoki. Odgłosy - przysiągłbym, że pamiętam do dzisiaj. Ale najciekawszy etap podróży dopiero się zbliżał. W Ostrowie Wlkp. przesiadaliśmy się do pociągu lokalnego, aby odbyć nim ostatni etap podróży. Wtedy jeździły tam "piętrusy", znane w kolejowo-miłośniczym światku jako "Bipa", ze względu na dawne oznaczenia tego typu wagonów. Oczywiście, jedynie słuszną możliwością była jazda na "piętrze". Koniecznie przy otwieranym oknie, z charakterystyczną korbką. Po torach stacyjnych powoli manewrowały parowozy, przestawiając wagony z toru na tor, a czasami zabierając ich sznur gdzieś w nieznane. Przyglądałem się im uważnie; widziałem, że niektóre mają tendry "kanciaste", a inne "okrągłe" (o tendrach skrzyniowych i beczkowych przeczytałem wiele lat później); zastanawiałem się też, jaki parowóz powiezie nas do Krotoszyna. Zawsze jechał ten z "okrągłym" tendrem (i znów - wiele lat później dowiedziałem się, że jeździły tam "kriegsloki" Ty2 i ich bliscy kuzyni Ty42). Krótko przed odjazdem wyczekiwanie - już w wagonie - na podczepienie lokomotywy i "obstawianie", jak maszynista podjedzie do składu. Niektórzy potrafili zrobić to całkowicie niezauważenie, inni - "walili" w wagony tak, że cały "piętrus" odjeżdżał o dobry metr.
Najchętniej jechałbym z głową wystawioną za okno, ale zarówno mama, jak i inni współpasażerowie narzekali, że parowóz hałasuje (?? CO ROBI!!??) a do środka leci dym (to źle!?) Ich pretensje były dla mnie całkowicie niepojęte, ale posłusznie (choć niechętnie) zamykałem okno. No dobrze, przymykałem, zostawiając wąską szparkę, żeby mieć chociaż symboliczny kontakt z tymi na poły magicznymi odgłosami i zapachami. Zostawało mi tylko nasłuchiwanie stukotu kół, a żaden inny wagon nie postukuje tak charakterystycznie - siedząc w skrajnym członie "Bipy" słychać na zmianę nerwowy, potrójny stukot trzyosiowego wózka międzywagonowego i leniwy, podwójny stukot dłuższego niż w innych wagonach wózka skrajnego.
Tymczasem za oknem (niezapomniane drewniane ramy, z niezliczonymi warstwami farby olejnej i szyby na korbkę, z luzem na niemal pół obrotu) co kilka minut pojawiały się kolejne stacje. Każda inna, ale jednocześnie wszystkie tak podobne do siebie. Jeszcze zanim pociąg zatrzymał się przy peronie, widać było bocznice, na których niemal zawsze stały rzędy wagonów towarowych, oczekujących na rozładunek. A po zatrzymaniu - zawsze ten sam widok: niski, gruntowy peron z pobielonymi krawędziami i niewielki budynek, przed który nieodmiennie wychodził dyżurny ruchu i odprawiał pociąg, charakterystycznym "lizakiem" podając sygnał odjazdu. Kiedy skład "piętrusów" ruszał w rejs do kolejnej stacji przy akompaniamencie basowego sapania "kriegsloka", dyżurny spokojnie wracał do swojego "królestwa", a jeśli przy stacji był przejazd - kręcił jeszcze korbą okazałego kołowrotu, podnosząc przegradzający drogę szlaban. Rytuał. Zawsze ten sam, a jednocześnie za każdym razem jednakowo fascynujący; rytuał, któremu zawsze przyglądałem się z zapartym tchem, dopóki widok nie został daleko z tyłu.
Taka podróż była dla mnie wtedy czymś z pogranicza baśni, a wręcz magii; zaprzęgnięty do wysłużonego parowozu wagon lokalnego pociągu, wraz z całym "koktajlem" dźwięków i zapachów nie zabierał mnie w podróż, a wpuszczał do innej rzeczywistości; do świata, w którym maszyny i budynki stanowiły nieomal odrealnioną scenografię, a pracującym tu ludziom tak bardzo zazdrościłem tego, że mogą w tym być na co dzień, na stałe; że są nieodzowną częścią tego świata, na który mogę popatrzeć jedynie od czasu do czasu i tylko przez chwilę - bo nawet wielogodzinna podróż wydawała mi się o wiele za krótka. Dziś mogę jedynie uśmiechnąć się z pobłażaniem do swoich dziecięcych odczuć i fascynacji, na swój sposób zdumiewa mnie też, jakie rzeczy zostają w pamięci i jak głęboko są w niej pochowane.
Ale co tym razem wywołało takie wspomnienia?
Wilkowice. Miejscowość pod Lesznem; można tu dotrzeć z miasta spacerem w ciągu godziny. Przez Wilkowice przebiega jedna z nielicznych pozostałych "przy życiu" lokalnych linii kolejowych, łączy Leszno z Wolsztynem i Zbąszynkiem. Wprawdzie nie jest to ta linia, która była "scenografią" moich dziecięcych, baśniowych przeżyć, ale jest blisko Smile W Wilkowicach jest stacja. A właściwie już nie stacja, a jedynie przystanek osobowy. Parę razy dziennie lokalny pociąg odwiedza pozostawione na pastwę losu resztki "kolejowego gospodarstwa". Resztki, w których coraz trudniej dopatrzyć się śladów dawnej "świetności"; resztki, które jedynie straszą swoim wyglądem nielicznych, korzystających z przystanku podróżnych i zapewne za jakiś czas znikną - niespodziewanie i niepostrzeżenie, pozostawiając jedynie rozwiewające się we mgle niepamięci wspomnienia...

Budynek stacyjny od tej "najważniejszej" strony, czyli od torów.



Obejdźmy go dookoła. Spojrzenie na część magazynową.



Widok od strony drogi dojazdowej.



Typowa dla obiektów kolejowych tabliczka informacyjna.



Klasyczna oprawa oświetleniowa z rozbitą żarówką.



Rzut oka do wnętrza przez jedno z rozbitych okien. Dziura w suficie, dziura w podłodze...



Warto przyjrzeć się bliżej tej "dziurze" w podłodze. W tym miejscu stała ława dźwigniowa, przy pomocy której dyżurny ruchu okazałymi "wajchami" przestawiał zwrotnice i ustawiał sygnały na semaforach kształtowych. Widać tu resztki mechanizmów - bloczki, na których wspierały się pędnie, czyli stalowe druty łączące dźwignie z napędami zwrotnic i semaforów. Dziś na stacji pozostał tylko jeden tor, nie ma już więc ani jednej zwrotnicy, zlikwidowano również semafory. Również szlabany zostały zastąpione automatycznie włączanymi sygnalizatorami, wyświetlającymi czerwone światło, kiedy do pobliskiego przejazdu zbliża się pociąg.



Spojrzenie przez okno po przeciwnej stronie. Widać to samo miejsce po ławie dźwigniowej, zachował się również piec kaflowy.



Jeszcze jedno pomieszczenie, sfotografowane - tak jak poprzednie - przez rozbite okno. Czyżby dawna poczekalnia?



Wnętrze części magazynowej budynku stacyjnego. Tym razem zdjęcie zrobiłem nie przez okno, a przez dziurę w murze.



Rampa załadunkowa jest całkowicie zarośnięta. Z tej strony widać, że w ogóle istnieje.



Ruinka tuż obok. Pewnie też jakiś magazyn.



Toaleta stacyjna. Przez zachowane drzwi można zajrzeć do wnętrza, które jest - oględnie mówiąc - mocno zniechęcające.



Tutaj było ujęcie wody. Dla ludzi - parowozy "pojono" w nieodległym Lesznie.



Jedyny zachowany tor i jedyna zachowana krawędź peronowa. Wszystkie tory boczne zostały rozebrane.



Kilkumetrowej długości relikt jednej z bocznic, tuż przy budynku stacyjnym.



Przy drodze dojazdowej stoi dom, o pochodzeniu ewidentnie kolejowym. Jest zamieszkały, co uchroniło go przed dewastacją. Droga pokryta jest mocno sfatygowanym asfaltem, którego liczne ubytki odsłaniają tkwiący pod nim bruk. Na ścianie widać miejsce, w którym umieszczona była niegdyś nazwa stacji.



Wolfskirch.



Część gospodarcza części mieszkalnej kompleksu zabudowań stacyjnych.



Klasyczny mur pruski.



Nieco dalej stoi kolejny budynek, o architekturze sugerującej kolejowe pochodzenie. Ślad po zapisanej na ścianie nazwie stacji sugeruje, że dotyczące proweniencji domu przypuszczenie może być słuszne, jednak pewności nie mam.



Podróże w czasie istnieją... Na zrujnowaną stacyjkę zagląda czasami taki przybysz z przeszłości. Od poniedziałku do piątku obsługuje dwie pary pociągów relacji Wolsztyn - Leszno. Tym razem zadowoliłem się widokiem, dźwiękiem i zapachem. "Spacerowa" odległość między Wilkowicami a Lesznem jest zdecydowanie zbyt mała, żeby planować podróż pociągiem. Nawet w jedną stronę Smile



Post został pochwalony 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lawor11
Moderator



Dołączył: 29 Paź 2007
Posty: 1782
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:48, 08 Cze 2021    Temat postu:

Cytat:
Klasyczna oprawa oświetleniowa z rozbitą żarówką.


Tak tak, to klasyczna oprawa oświetleniowa, dziś okaz niezwykle rzadko spotykany, znakomicie sfocony Very Happy Razz Razz

PS - ależ tu pusto na Forum Mad Crying or Very sad
OZ to chyba już od 2017 sie nie udziela , tak???

To kto tu jeszcze jest???


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lawor11 dnia Wto 20:54, 08 Cze 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Apodemus
Senior



Dołączył: 02 Lip 2010
Posty: 627
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 98 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Leszno (Wlkp)
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:38, 11 Cze 2021    Temat postu:

Lawor!! Kopę lat, latarniku!
Forum zaczęło zamierać chyba wtedy, kiedy imageshack zeżarł zdjęcia na nim zamieszczone, a że większość była właśnie tam... Poza tym świat sfejsbuczał. Zresztą sam dałem się mimowolnie ponieść temu nurtowi, chociaż z oporami. Szkoda, forum Werttrewa było jednym z moich ulubionych miejsc w sieci. Zaglądam tu sporadycznie, a wstawiłem to i owo dlatego, że chciałem pokazać komuś kto nie używa facebooka część tego, co i tam wrzuciłem. W ten sposób mogłem posłać link do wpisu i gotowe.
Fajnie było Cię tu zoba... tzn. przeczytać Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
jarek
Senior



Dołączył: 11 Sie 2010
Posty: 206
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Kosewko
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:55, 17 Cze 2021    Temat postu:

Witam Szanownych Forumowiczów.
W zeszłym roku podczas przymusowego bezrobocia szwendałem się trochę po naszym kraju. Przy okazji pobytu w Wolsztynie zwiedziłem parowozownię i oczywiście wybrałem się pociągiem prowadzonym przez prawdziwy parowóz z Wolsztyna do Leszna, tam i z powrotem. Po drodze Wilkowice. Tam na stacji czas się zatrzymał, magiczne miejsce. Jest jeszcze parę takich miejsc ale to doceni tylko ten który tam zawita. Super foty. Ja mam tylko z okna wagonu więc nie ma się czym chwalić. Pozdrowienia Very Happy Very Happy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE Strona Główna -> Nasze odkrycia w całej Polsce Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin