Forum Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE Strona Główna Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE
Stroroom WERTTREW'a
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Artykuł z Rzepy o PKiN

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE Strona Główna -> Artykuły warte (lub nie) przeczytania.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Yorik
Senior



Dołączył: 21 Maj 2006
Posty: 975
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Nie 2:01, 11 Lut 2007    Temat postu: Artykuł z Rzepy o PKiN

Tak sobie pomyślałem, że może czas rozprawiczyć ten dział i umieścić tu coś na początek.
Tu artykuł Jana Pruszyńskiego z "Rzeczypospolitej" o Pałacu Kultury. Jeśli zrobiłem coś nie tak i niezgodnie z przeznaczeniem, to proszę o przeniesienie.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
chrisfox
Senior



Dołączył: 10 Lut 2006
Posty: 2328
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Targówek - trzecia chałupa od drogi na Wyszków

PostWysłany: Nie 11:45, 11 Lut 2007    Temat postu:

Jak zwykle, wyszperałeś coś ciekawego. Nie ze wszystkimi poglądami autora do końca się zgadzam, ale...

Z jednej strony, myślę/obawiam_się, że pałac i tak nie przetrwa. Lokalizacja jest zbyt łakoma, w końcu ktoś z naszych władców otrzyma pod stołem taaką ofertę, że niezwłocznie wdroży się normalną w tym kraju procedurę postępowania z zabytkami Wink Z drugiej, póki jeszcze - jak to ktoś pisał - "sterczy w niebo swym ohydnym wzwodem", czy nie wydaje się ten obiekt idealną siedzibą dla największego na świecie muzeum komunizmu? Przecież można tam stworzyć Disneyland sto pięćdziesiąt razy większy (i ciekawszy, swoją drogą) od przereklamowanego MPW - łącznie z komunistycznymi hotelami, knajpami, kinami i teatrami - i golić z kasy burżuazyjnych turystów tak, że z pewnością nie opłaci się nigdy tej działki sprzedać pod kolejne jakieśtam Paskudne Tarasy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
maciejszkocki
Don Penetratore



Dołączył: 14 Mar 2006
Posty: 2825
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: z Mokotowa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:29, 11 Lut 2007    Temat postu:

Proponuję wklejać z podaniem źródła bo co "poniechtórzy" lubią dwudniowe artykuły wrzucać do odpłatnego archiwum...
Zgodnie z prawem "darczyńca może odwołać wykonaną darowiznę, jeżeli obdarowany dopuścił się względem niego rażącej niewdzięczności". My okazaliśmy się "rażąco niewdzięczni" wobec ZSRR. Niech więc Rosjanie zabiorą sobie ten Pałac Kultury
Sowiecki stempel na mapie Warszawy

Nad czym się rozczulać w Pałacu Kultury? Nad poczwarnie rozdętymi renesansowymi attykami, nad socrealistycznymi żyrandolami przywiezionymi z Moskwy, nad poręczami i boazeriami z polskiego dębu, monstrualnymi kolumnadami czy ścianą restauracji wykonaną z luksferów? - pisze znawca ochrony zabytków Jan Pruszyński

Dziedzictwo kultury narodowej, o którym tyle się dziś mówi i pisze, wzbogaca się i rośnie. Ale nie dlatego, że wzmożono opiekę nad zabytkowymi budowlami. Także nie dlatego, że podwyższył się u nas poziom kulturalnej świadomości. Również nie dlatego, że pojawiają się dzieła, które zasługiwałyby na uwagę i ochronę ze względu na walory sztuki czy wartość naukową, czy też na znaczenie dla dokumentowania dokonań artystycznych naszych czasów.

Czynnikiem sprawczym są... urzędnicy "służb konserwatorskich" mnożący obiekty nieruchome podlegające ochronie za pomocą szczególnego manewru, jakim jest wpis do rejestru zabytków! Może dlatego, że jest ich coraz więcej. Nie, nie zabytków, lecz absolwentów studiów konserwatorskich, historyków sztuki, archeologów, etnologów i "antropologów kulturowych", zatrudnionych w urzędach ochrony zabytków i delegaturach tych urzędów, których łączy jedno: brak zrozumienia, czym właściwie jest dziedzictwo kultury. Zauważają najczęściej jedynie formę budowli, nawet tych wzniesionych stosunkowo niedawno, ale nie ich treść i przesłanie.

Nie dobro, ale "zło kultury"

Wpisów do rejestru zabytków mogą oni dokonywać na zasadach swobodnego uznania, wiedząc, że ich skutki prawne będą obciążać właścicieli, nie zaś budżet kulturalny czy zgoła ich osobiście. Nie muszą mieć szczególnej wiedzy o zabytkach - świadectwach przeszłości identyfikujących społeczeństwo historycznie, kulturalnie, a często, choć nie zawsze, również politycznie - bo w społeczeństwie polskim wygasa zarówno duma z osiągnięć przeszłości, jak i utożsamianie z poprzednimi pokoleniami i poczucie wspólnoty z obecnym.

Cóż więc obchodzi ich, że wpisywane do rejestru obiekty mają dla historii i kultury negatywne znaczenie, że nie są dobrem, ale "złem kultury". Wystarczającym argumentem jest ich osobiste przeświadczenie, że dany obiekt "wpisał się w pejzaż i jest częścią historii miasta, a z biegiem lat nabrał pewnej szlachetności i powinien być zachowany dla potomnych", że "rozwiązania projektowe poszczególnych elementów wystroju, znakomite wykonawstwo oraz wysoka jakość zastosowanych materiałów nobilituje" (sic!) dany obiekt, decydując o jego "wartości historycznej, artystycznej i związanej z nimi wartości naukowej".

Tyle uzasadnienia decyzji, której przedmiotem jest wpis do rejestru zabytków podlegających ochronie prawnej Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina - "daru narodu radzieckiego dla Polski" - w którym istotnie przez z górą trzydzieści lat decydowano o wszystkim, od kultury po naukę, ze skutkami widocznymi po dziś dzień. Odtąd żaden element "architektury, wystroju wnętrz i stałego wyposażenia" nie będzie mógł być zmieniony, jeśli nie wyrazi na to zgody pan konserwator.

Cenny, bo widać go zewsząd

Jakże muszą się cieszyć homines sovietici, którzy dwadzieścia lat temu oficjalnie oprotestowali projekt czasowego umieszczenia na jego fasadzie krzyża z okazji pielgrzymki papieża Jana Pawła II, argumentując, że "naruszyłoby to charakter darowanego Warszawie gmachu". Ręce precz od pałacu będącego - zdaniem pana konserwatora - "autentycznym i reprezentatywnym dokumentem swojej epoki". Gdyby takie uzasadnienie ochrony traktować jako wytyczną dla konserwatorów, to należałoby przywrócić nazwy ulic i placów nadawane przez zaborców, okupantów i rodzimych poprawiaczy historii oraz zachować wszystkie po nich pozostałości - od pomników carskich po statuy idoli komunizmu.

Wartości eklektycznej budowli zniekształcającej układ urbanistyczny miasta są zrozumiałe chyba tylko dlatego, że widać ją zewsząd. Ileż jest brzydsza w swej napuszonej pompatyczności od autentycznych wnętrz, świadomie zniszczonych przez usłużnych konserwatorów zabytków, gdy nie podobały się władcom PRL.

Ściana z luksferów

Ten sowiecki stempel na mapie Warszawy miał jeden cel: dowieść trwałości rządów wschodniego satrapy i zdominować centrum stolicy Polski, uniemożliwiając jej swobodny rozwój. To, że Amerykanie wychowani na podobnych wytworach - w rodzaju Empire State Building - nie uważają PKiN za szczególnie odrażający, jest również motywem chybionym, bo oni swoją architekturę mogli kształtować sami!

A co do pseudopałacowego wystroju? Nad czym się tu rozczulać? Nad poczwarnie rozdętymi renesansowymi attykami, nad socrealistycznymi żyrandolami przywiezionymi z Moskwy, nad poręczami i boazeriami z polskiego dębu, monstrualnymi kolumnadami czy ścianą restauracji wykonaną z luksferów?

Kiedy pół wieku temu zwierzyłem się prof. Piotrowi Biegańskiemu - podówczas konserwatorowi zabytków Warszawy - ze swej niechęci do tego "daru", poklepał mnie po ramieniu, mówiąc: "Nie martw się, sobór na placu Saskim też rozebraliśmy". Dziś rozebrać się go nie da, gdyż nie wyrazi na to zgody wszechmocny pan konserwator, choć - jak słusznie uważa dr Kamil Zeidler, którego artykuł zamieściła niedawno "Rzeczpospolita" (1 lutego 2007) - miejsce po nim "stanowiłoby najbardziej atrakcyjną lokalizację inwestycyjną w tej części Europy i z pewnością wiele osób i innych podmiotów zyskałoby na podjęciu takiej decyzji".

Niech go sobie zabiorą

Jedyne rozwiązanie dyktuje art. 898 § 1 kodeksu cywilnego stanowiący, że "darczyńca może odwołać wykonaną darowiznę, jeżeli obdarowany dopuścił się względem niego rażącej niewdzięczności". Nie ulega wątpliwości, że okazaliśmy się "rażąco niewdzięczni" wobec ZSRR. Niechby więc Rosjanie zabrali sobie ten pałac, tak przez nich ceniony. Zgodnie jednak z § 2 cytowanego przepisu: "zwrot przedmiotu odwołanej darowizny powinien nastąpić stosownie do przepisów o bezpodstawnym wzbogaceniu". Nieproszeni darczyńcy powinni więc zwrócić materiał budowlany wybrany z szydłowieckiego kamieniołomu i dębinę wyrąbaną na ten cel w polskich lasach, że nie wspomnę o wyrównaniu tego, co kodeks określa "krzywdą moralną" i "cierpieniami fizycznymi" zarówno polskich więźniów politycznych zatrudnionych przy budowie, jak i tych, którzy muszą patrzeć na to szkaradzieństwo tamujące możliwość swobodnego rozwoju centrum stolicy.

Jeśli coś czy kogoś trzeba chronić, to nas przed skutkami indolencji i braku odpowiedzialności urzędników konserwatorstwa, którzy nie rozumieją, że wpis Pałacu Kultury do rejestru to dewiacja założeń ochrony zabytków.
Jan Pruszyński
Autor jest profesorem prawa, pracownikiem Instytutu Nauk Prawnych PAN, specjalistą z dziedziny ochrony prawnej zabytków i dziedzictwa kultury


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE Strona Główna -> Artykuły warte (lub nie) przeczytania. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin