Forum Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE Strona Główna Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE
Stroroom WERTTREW'a
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wspomnienie o ppor. Romanie Siekiel-Zdzienickim
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE Strona Główna -> Wspomnienia - zbieracz różnych
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mohort
Moderator



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 3979
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 109 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa, Powiśle - Mokotów

PostWysłany: Sob 19:58, 27 Wrz 2014    Temat postu: Wspomnienie o ppor. Romanie Siekiel-Zdzienickim

Kiedy przed czterema prawie laty wstawiałem to zdjęcie w innym temacie nie mogłem przypuszczać, że tak potoczy się dalej historia związana z osobą Romana Siekiel-Zdzienickiego.

[link widoczny dla zalogowanych]

Dzisiaj dzięki temu, że na nasze Forum trafił kuzyn ppor. Romana będziemy mogli poznać więcej szczegółów dotyczących Jego osoby.
Będzie możliwe rozszerzenia biogramu znalezionego kiedyś przez Kolegę michela na stronie [link widoczny dla zalogowanych]

Siekiel – Zdzieniecki Roman /karta ewidencyjna/
Podporucznik
urodz. 3.8.1900 w Częstochowie
wykszt. cywilne – 8 klas gimnazjum (matura)
wykszt. wojsk.:
1. Szkoła Pchor. Jazdy
2. Szkoła Pchor. Piechoty (Warszawa)
3. Szkoła Jazdy w Przemyślu
przebieg służby wojsk.
- 11.11.1918 – 1.4.1919 – 1 p. szwoleż. (ochotnik), kampania galicyjska
- 1.4.1919 – 1.11.1919 – kampania litewsko – białoruska
- od 1.11.1919 – Szkoła Pchor. Piechoty w Warszawie i Jazdy w Przemyślu (od 1.5.1920 do 20.7.1920)
- 20.7.1920 – 1.10.1920 – na froncie bolszewickim
- następnie [?] – 5 p. szwoleżerów
dwa razy ranny (6.9.1919 i 17.8.1920)
mianowania
- 15.2.1919 – kapral
- 17.4.1920 – podchorąży
- 1.9.1920 – podporucznik


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Mohort dnia Sob 20:07, 27 Wrz 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mohort
Moderator



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 3979
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 109 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa, Powiśle - Mokotów

PostWysłany: Pon 7:43, 29 Wrz 2014    Temat postu:

No to zaczynamy nasze "dochodzenie" ... od przypomnienia fragmentu dyskusji z tematu o nagrobnych sentencjach prowadzonego na naszym Forum.
Powstała wtedy wątpliwość czy powinniśmy się zajmować takimi sprawami:

michel napisał:
Berjer napisał:
Tylko czy powinniśmy Go "lustrować" ?


Berjerze nikt nie chce go "lustrować"! Zaciekawiła mnie ta postać i chciałbym coś więcej o nim się dowiedzieć. Niezależnie od tego, ile i jakie miał ordery i odznaczenia był to niewątpliwie bohater walk o naszą niepodległość i zasługuje na najwyższy szacunek. Nie sadzę, żeby ew. sprostowanie informacji z nagrobka w jakimkolwiek stopniu uwłaczało mu. Uważam, za to , że dla prawdy historycznej warto wyjaśniać takie wątpliwości.
Niestety rodzinom zdarza się "podkolorowywać" różne fakty z życia bliskich*, a ponieważ nagrobki bywają źródłem informacji dla badaczy, prowadzi to do zniekształcania historii.

*znalazłem na Powązkach grób "potomków Juliusza Słowackiego", choć nic nie wiadomo o istnieniu jakichkolwiek dzieci poety!


Ja swojego zdania nie zmieniłem ...

Przedstawiam, zaczynając niejako od końca, pierwszy dokument będący przyczynkiem do poznania historii Romana Siekiel - Zdzienickiego (1900-1921).

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mohort
Moderator



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 3979
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 109 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa, Powiśle - Mokotów

PostWysłany: Pon 20:47, 29 Wrz 2014    Temat postu:

Z nekrologów można się trochę dowiedzieć o osobie zmarłego chociaż informacjom tam zawartym nie należy zawsze do końca wierzyć:
W tym przypadku dowiadujemy się, że:

S+P
Roman Siekiel - Zdzienicki
ppor. I-go pułku szwoleżerów
kawaler Krzyża "Virtuti Militari", Krzyża Walecznych,
Śląskiej Wstęgi Waleczności I kl. i inn.,
słuchacz prawa uniwersytetu warszawskiego,
zmarł 11 grudnia r. b., przeżywszy lat 21.
Wyprowadzenie zwłok z kaplicy szpitala Ujazdowskiego we czwartek, 15-go b. m.,
o godz. 11-ej rano, tymczasowo na cmentarz wojskowy, o czem zawiadamiają krewnych,
przyjaciół, kolegów i znajomych zmarłego zrozpaczeni
Rodzice, siostry i bracia.


Była to bez wątpienia i tak wielka tragedia dla rodziny i znajomych więc nie wspomniano w nekrologu, że Roman zmarł w tragicznych okolicznościach.
W zachowanym "Protokóle Śmierci" wystawionym w Wojskowym Szpitalu stwierdzono, że przyczyną śmierci według orzeczenia lekarza była "Rana postrzał klatki piersiowej", która doprowadziła do śmierci w dniu 11 grudnia 1921 roku.
Był to zapewne postrzał w serce a jak do niego doszło wyjaśnimy w dalszym ciągu naszego "dochodzenia".
Pogrzeb odbył się jak wspomniano już w nekrologu 15 grudnia 1921 roku na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie. Roman Siekiel-Zdzienicki pochowany został w kwaterze B14...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mohort
Moderator



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 3979
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 109 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa, Powiśle - Mokotów

PostWysłany: Wto 12:12, 30 Wrz 2014    Temat postu:

W roku 1922 w Warszawie „grono Kolegów” „w poczuciu obowiązku wobec zmarłego i społeczeństwa” wydało w nakładzie 300 egzemplarzy zbiorek wierszy Romana. Na pierwszych strona tego wydawnictwa zamieszczony został opis jego krótkiego życia, który poniżej przytoczę:

„Roman Siekiel-Zdzienicki urodził się w Częstochowie 3-go sierpnia 1900 roku. Pochodził z ziemiańskiej rodziny.
Rósł wśród najbliższych. Pod okiem matki, niewiast postępowej, umiejącej najdroższe może dziecko wysyłać w bój bez łzy, ze spokojem i błogosławieństwem – w otoczeniu sióstr i braci otrzymał wytworne wychowanie.
W trzynastym roku życia wyruszył w świat, by odtąd w domu być tylko gościem. Na ławie szkolnej w Cieszynie zawarł przyjaźń z synem prostego Ślązaka. Poznał prosty lud śląski i jego duszę, przez co wrażliwy umysł jego zahartował się i spotężniał.
W roku 1916 przyjechał do Warszawy i został uczniem szkoły filologicznej Wojciecha Górskiego.
Przyniósł z sobą wiosnę, która budziła się za oknami. Pełen taktu, godności i ambicji czyn każdy i myśl każdą zdawał się dzielić na to, co ładne, i to, co brzydkie.
Kiedyś, gdy spełni sen o polskim podchorążym Szwoleżerów, napisze w koszarach o swoim dzieciństwie:
„W wigilię sięgnąłem pamięcią do swych lat dziecinnych, pełnych marzeń o zaczytanych gdzieś bohaterach, Jankach z pod Raszyna, potomkach hetmańskich, o heroizmach, które tak mi były drogie i które w kilku może kroplach srebrzystych wsączyły się do mej duszy …”
Przyciągnął do siebie kilku kolegów i wspólnie z nimi, pod hasłem samokształcenia, założył kółko literacko – artystyczne, mające w rozmowach, odczytach, dyskusjach i jednodniówkach pielęgnować to, co naród polski i ludzkość cała w swoim dziejowym pochodzie najbardziej godnego umiłowania wydała. Kółko to nazwali symbolicznym imieniem Znicza.
Filarem kółka był Stanisław Zembrzuski. Zamiłowany historyk i bibliograf stał się koniecznym uzupełnieniem umysłu i zamiłowań Romana. W roku 1918, idąc na ślepo do ognia z tym samym zapałem, którym owiane były jego historyczne referaty, legł, przeszyty kulami, pod Lwowem.
Jako wyraz rozbudzenia koleżeńskiego współżycia powstała w szkole organizacja samorządu, której Zdzienicki został przewodniczącym. Namiętne dyskusje i nowe hasła ogarnęły cały gmach szkoły.
Brał udział w wydawnictwach młodzieży (Znicz, Filomaci, Młodzież), zamieszczał poezje, myśli, wrażenia i rozprawy. W szkole i poza szkołą skupiał kolegów dokoła swej postaci.
Oddany sprawom koleżeńskim, miał swój świat. Była nim poezja. Żył w tęczowym świecie purpury, kwiatów i słońca.
Atoli miało w życiu jego zajść coś, co zburzyło słoneczny świat poezji. Strata ukochanej Czechy, o której wspomina w jednym ze swoich wierszy, sprawiła, że minął dlań nazawsze beztroski uśmiech dziecka, poczuł się sam. Ogarnął go niepokój.
Postanowił przekreślić marzenia swej niedawnej młodości, zabił w sobie poezję słowa, przeciwstawiając jej walkę. Chociaż później starał się zgodzić z twardą rzeczywistością, poezja, owa „śpiąca królewna”, jak mówił, budziła się, żądna życia i wrażeń – do poezji jednak naprawdę nigdy nie wrócił.
Miał „ogniem jasnym spłonąć męstwa, ukochać walki znój”.
Odnalazł siebie w wojnie."


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mohort
Moderator



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 3979
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 109 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa, Powiśle - Mokotów

PostWysłany: Wto 20:53, 30 Wrz 2014    Temat postu:

Zamieszczony powyżej fragment można uzupełnić innymi dokumentami i relacjami zamieszczonymi w różnych źródłach.
Naturalne było odszukanie aktu urodzenia Romana ... i udało się to dzisiaj.

[link widoczny dla zalogowanych]

W tym dokumencie możemy wyczytać, że Roman Zdzienicki miał na drugie imię Szczepan, ojciec Wincenty był kupcem a matka miała na imię Aleksandra oraz parę innych mniej istotnych szczegółów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mohort
Moderator



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 3979
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 109 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa, Powiśle - Mokotów

PostWysłany: Wto 21:36, 30 Wrz 2014    Temat postu:

Kolejne uzupełnienie zaczerpnięte z książki „Wojciech Górski i jego szkoła” - praca zbiorowa 1982:

"We wrześniu 1915 roku Romek Zdzienicki był w Szkole zupełnie nowym uczniem, gdyż przeniósł się do Warszawy ze szkoły w Cieszynie. Dlatego właśnie, że był nowy – nikt nie kwapił się przy nim usiąść. I dobrze się stało. Okazał się wspaniałym kolegą. Miał niezwykle ujmującą powierzchowność i nieskazitelne maniery; miał dar pozyskiwania sobie przyjaciół i budzenia zaufania, na które – zresztą – w pełni zasługiwał, bo był absolutnie dyskretny i niezwykle słowny. Nie zdarzyło się nigdy, aby Romek nie przyszedł na umówiony termin lub spóźnił. Jeżeli dodać do tego, że był aż do przesady uczynny i koleżeński, a oprócz tego rzetelnie mądry – to naprawdę miało się prawo go uważać za rzadko spotykany wzór zdrowego i wartościowego młodzieńca. Toteż szybko zaprzyjaźniliśmy się, składaliśmy sobie częste wizyty i chodziliśmy wraz z kolegami na nie kończące się spacery (przeważnie do Łazienek), podczas których zaciekle rozmawialiśmy na różne oderwane od życia tematy.



Najważniejsza zmiana, jaką dostrzegliśmy w sobie po wakacjach 1916 roku – to było wyraźne wykrystalizowanie się naszych zamiłowań i poglądów. Spośród nas sześciu, którzy mieliśmy zorganizować Kółko Samokształceniowe, każdy poszedł w innym kierunku. Romek Zdzienicki skierował się ku filozofii i literaturze. Chociaż dopiero zaczynaliśmy w szkole uczyć się o trzech wierszach, on znał całą ich twórczość, a oprócz tego wiedział wiele o „filozofii narodowej”, czym ogromnie nam imponował."


Walery Zbijewski.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mohort
Moderator



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 3979
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 109 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa, Powiśle - Mokotów

PostWysłany: Śro 20:29, 01 Paź 2014    Temat postu:

Dokument z lat szkolnych Romana Zdzienickiego z czerwca 1917 roku "odnaleziony" w książce - „Wojciech Górski i jego szkoła” - praca zbiorowa 1982.

[link widoczny dla zalogowanych]

Na zdjęciu Roman stoi w środkowym rzędzie jako trzeci od lewej strony.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mohort
Moderator



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 3979
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 109 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa, Powiśle - Mokotów

PostWysłany: Śro 22:15, 01 Paź 2014    Temat postu:

cd ... wracamy do wspomnień:

"W listopadzie 1918 roku na wieść walk porzucił Warszawę i naukę. W Chełmie zaciągnął się do szwoleżerów z zamiarem niezwłocznego udania się na linję. Tymczasem jednak spędzał tygodnie w kadrze. Święta Bożego Narodzenia, pierwsze zdala od domu. Ambicja i żądza walki kazały zbuntować się, zabrać konia i uciec z kadry na front. Przez pięć dni wśród rozterki i zwątpienia tułał się po lasach wzdłuż granicy galicyjskiej. Zatrzymując się rzadka, wędrował od wsi do wsi, od lasu do lasu, mijał nieznane wojska, omal nie wpadł w ręce hajdamaków, wreszcie z fantazją zameldował Belinie w Potyliczach, że szukał pułku i że go z wedety pod Dołhobyczowem nie ściągnęli. Skłamał, ale bał się, by go nie odesłano do plutonu.
Na froncie odżył.
Prawdziwy chrzest bojowy otrzymał w bitwie pod Karowem. Potem Rawa Ruska, Uhnów, obrona „Bełza-Zbaraża”. W szalonej szarży wpadł pierwszy z wachmistrzem i kilku szwoleżerami na przedmieścia Krystynopola, wśród piekielnego ognia i pękających szrapneli nad głową. Kończył dzień zadumany nad trupem własnego konia, zastrzelonego przez Ukraińca na przedmieściu.
Mianowany został kapralem i odznaczony w rozkazie dziennym pułkownika Berbeckiego.
Z południa poszedł z pułkiem na północ. Przy świecy, rozpraszającej mroki wiatraków, przy akompaniamencie szumu liści lasów litewskich i głosów nocy, biegał przez pola i lasy myślą do stolicy, widział światła i pląsy.
Odbywał na ochotnika humorystyczne wyprawy, zasiadał przy herbatce z wrogiem Litwinem, prawił mu z ręką na szabli komplementy na cześć Litwy i wspólnych z nami wielkich ludzi, wreszcie obladowany fasunkiem, uścisnąwszy dłoń Litwinowi, wracał do pułku wśród zadowolenia i śmiechu.
Dotarł z patrolem do Leonpola, poił konia w Dźwinie.
Siedząc w okopach, wychodził z nudów nad rzekę, siadywał, jak turysta, na największym głazie, choć po drugiej stronie był wróg, i dawał się unosić prądowi myśli i uczuć, smutnych najczęściej.
Poza frontem, na urlopie, „czoło wieńczył smutkiem”, to, co walka koiła, zrywało się i bolało. Przelotnie zaglądał w cudne oczy i roześmiane usta niewiast. Chory, przeżywał denerwujące chwile w Wilnie.
Odkomenderowany, został kadetem szkoły Podchorążych w Warszawie. Tutaj, z wiarą w siebie, ćwiczył się i tężał fizycznie.
Po ukończeniu uzupełniającej szkoły jazdy w Przemyślu został podchorążym kawalerji. Otrzymał przydział do 5-go pułku strzelców konnych w Grudziądzu. Stało się to powodem rozterki: najprzód, że został w kadrze, nade wszystko zaś, że nie wrócił do 1-go pułku szwoleżerów, z którym czuł się związanym niedawnym ośmiomiesięcznym pobytem na froncie."


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mohort
Moderator



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 3979
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 109 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa, Powiśle - Mokotów

PostWysłany: Nie 19:58, 05 Paź 2014    Temat postu:

... ciąg dalszy wspomnienia:

W Grudziądzu żył nerwami. Oddawał się zajęciom pułkowym i ćwiczył Pomorzaków. W chwilach wolnych upajał się urokiem letnich wieczorów. Znowu otchłań i żądza walki stawały przed nim otworem.
Było wzniosłe lato zgody stanów, lato 1920 roku wysiłków żołnierza polskiego w obronie kultury i rodzaju.
Przeniósł się do 201 ochotniczego pułku szwoleżerów i po sformowaniu szwadronu wyruszył wśród uśmiechów i kwiatów na front.
Poezją życia i śmierci skreślił w lapidarnych słowach pamiętnika. Rzucił się na oddział bolszewików, złożony z 18 ludzi, z jednym człowiekiem, z wiarą, że od śmierci uchronią go drogie serca, które o nim myślą. Potem, w nocy, w dzień swych imienin, urządza przy ognisku wieczerzę dla kolegów-żołnierzy; poprzysiągł sobie walczyć zacięcie na polskiej ziemi. Przebył upokorzenie odwrotu wśród potyczek i w obliczu śmierci.
W kurzu sierpniowego popołudnia kłusem przybył z pułkiem pod Płońsk. Poszedł z plutonem na karabiny maszynowe, zanim jednak dopadł ich, ręka mu zdrętwiała, karabin wypadł z ręki, uczuł przenikliwy ból. Na widok słaniającego się dowódcy pułku, poszedł mu z pomocą. Wycofał się z pola walki. Zbroczony krwią w przedpokoju sztabu Dywizji czekał bez opatrunku, aby złożyć meldunek. Wreszcie uścisk dłoni Orlicza i uśmiech droższy, jak mówił, od krwi cieknącej strugami.


W tym miejscu można przytoczyć fragmenty wniosków odznaczeniowych odnoszących się do bitwy pod Płońskiem ...

Z wniosku o nadanie orderu Virtuti Militari klasy V:
W bitwie pod Płońskiem dn. 17.VIII.20 r. przy odpieraniu ataków Brygady bolszewickiej w 1-ej linji pchor. Zdzienicki dowodząc plutonem, wobec zachwiania się linji tyralierskiej pozbawionej już nawet amunicji swoim dzielnym zachowaniem się dodawał otuchy szwoleżerom i widząc, że szarża 1 p. szwoleżerów /…/ się, porwał swój pluton do energicznego kontrataku przeciwko piechocie bolszewickiej.
Ranny do wyjaśnienia się sytuacji nie porzucał plutonu, prowadzi go dalej do kontrataku aż do zupełnego rozbicia bolszewików. Swoim czynem podniósł wytwarzający się zły nastrój w szwadronie i przyczynił się do odniesienia zwycięstwa.

Opinia dowódcy pułku:
Doskonały d-ca plutonu, z ogromnym wpływem na podkomendnych, zdobytym dzięki brawurowej odwadze, energji umiejętności.

Z wniosku o odznaczenie orderem „Krzyż Walecznych” z 8 stycznia 1921 roku:
Szczegółowy opis czynów.
Podchorąży Zdzienicki Roman, odznaczył się w dniu 17/VIII-20 r. pod wsią Ćwiklinem, kiedy I i II-gi szwadrony w pieszym szyku odpierali nacierającego przeważającymi siłami nieprzyjaciela, który poważnie zagrażał odcięciu szwadronu. Wówczas pchor. Zdzienicki na czele swego plutonu, będąc na skrzydle II szwadronu w odpowiedni moment ruszył z plutonem do ataku pociągając za sobą młodych żołnierzy, czem przyczynił się do poważnej zdobyczy i ogólnego powodzenia. Atakując nieprzyjacielskie karabiny maszynowe został ranny.
Podchorąży Roman Zdzienicki zawsze odznaczał się nadzwyczajną odwagą i własną inicjatywą.

Krzyż Walecznych nadany po raz pierwszy dnia 2/V-21 r.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mohort
Moderator



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 3979
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 109 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa, Powiśle - Mokotów

PostWysłany: Śro 22:54, 08 Paź 2014    Temat postu:

Wojna skończyła się. Zaczęła się praca, okres dźwigania państwa z ekonomicznego upadku.
Wrócił do 1-go pułku szwoleżerów, do kadry. Bez wawrzynów jednak, o których marzył.
Wspominał najdroższe chwile życia: „Fantazja z uśmiechem zaglądająca w oblicze śmierci, żądza czynu, odznaczenia się, szukanie poezji w krwawych zapasach, … Spokój, który tylko u dna filtru walki można znaleźć; … nieutulona do poezji momentów między życiem i śmiercią – tęsknota.
Życie i śmierć – dwa zjawiska, które przewijają się stale w trwaniu ludzkości i jednostki, nawet w jej czynach, myślach, czuciach. Dwie najczęściej zjawiające się antytezy, zagarniające skarby przeżyć ludzkich dla siebie na przemian.
Ileż myśli, czynów, energji składamy, żyjąc, na ołtarzu śmierci i życia. Ileż żyjących trupów, ileż ludzi za życia umarłych. Dwa czynniki dominujące w Wszechżyciu – urok skojarzania w wojnie tych dwóch antagonizmów tyle wyszukanej dawał mi poezji”
Zasiadł na ławie szkolnej, nie zrzucając munduru i uczył się do egzaminu dojrzałości.
Na wieść grozy na Śląsku, „w krainie lasu kominów, okopconych cielsk fabrycznych, ogromnych wzgórz żużli, węgla, wśród zgiełku pędzących aut, tramwajów, pociągów i kolejek powietrznych”, porzucił studia. Nie mógł żyć w równowadze, gdy tam walczono i krew się lała. Mimo, że rozpoczął egzaminy, wielkiej dla siebie wagi, pojechał do Sosnowca i przedostał się na śląską stronę.
Zrozumiał sytuację, porzucił ambicje kawaleryjskie i został oficerem taborów i koni w powstańczym pułku Gajdzika. Leżąc w okopach, gdy zdawało się, że nie ujdzie już posiewu śmierci – myślał o stolicy. Był pod górą św. Anny, na kanale Kłodnickim, pod Kędzierzynem.
Na dwa dni przybył do Warszawy, przynosząc z sobą zapach bitew i płomień w zmęczonych oczach. W dwie godziny zdał egzamin maturalny, kreśląc w przerwie z rozmachem na tablicy plany bitew, z których wrócił.
Uzyskawszy świadectwo dojrzałości, natychmiast powrócił na Śląsk.
Przyjechał do Warszawy okryty chwałą i Śląską Wstęgą Waleczności, droższą mu bodaj, niż upragnione wawrzyny.
Zapisał się na wydział prawny Uniwersytetu Warszawskiego. Lato spędzał na ćwiczeniach szwadronu za miastem.
Został dekorowany na dziedzińcu Belwederu krzyżem „Virtuti militari”. „… Pogoda śliczna, słoneczne, jesienne południe, nastrój odświętny, droga postać Wodza, mazurek Dąbrowskiego, prezentowanie broni, dekoracja, żołnierski uścisk ręki i bystre spojrzenie Piłsudskiego, defilada honorowych oddziałów – wszystkie te wrażenia łączyły się w jakiś słoneczny akord jesiennego południa – nastrój uroczystości i święta …”

…..

Złożył swe kości obok tych, z którymi zżył się i z których ukochał.

….

Zda się, że jego srebrzyste, szwoleżerskie znaki zmieniają się w skrzydła orła, a wraz z nimi łopocą serca, jak chór biało – czerwonych proporców.



Życie Romana Siekiel – Zdzienickiego jest całością, a te strzępy ducha człowieka, którego należało jak skarb cenić i chronić, są jego własnym pomnikiem, wystawionym za życia.
Są symbolem młodości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mohort
Moderator



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 3979
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 109 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa, Powiśle - Mokotów

PostWysłany: Czw 23:11, 09 Paź 2014    Temat postu:

Trzeba mi będzie iść …

Trzeba mi będzie iść samotnym w dal,
Iść i bezkrwiste staczać boje,
Aż spotężnieje duch, i serce moje
Stężeje w hartowaną stal!

Trzeba mi będzie wieść szalony bój,
Po klęski iść i po zwycięstwa,
Ogniem jasnym spłonąć męstwa –
Ukochać walki znój!

Trzeba mi będzie iść i zostać mężem,
Nie spocząć, aż zwycięska broń
We własną kiedyś wrośnie dłoń,
I wierzyć – że zwyciężę!


Roman Siekiel - Zdzienicki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mohort
Moderator



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 3979
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 109 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa, Powiśle - Mokotów

PostWysłany: Pią 21:37, 10 Paź 2014    Temat postu:

Powoli zbliżamy się do końca tej opowieści ... więc czas na podsumowania.

Na razie zobaczmy jak Romana Siekiel-Zdzienickiego "oceniano" w jego czasach:

"W czasach ogólnego zaprzątnięcia uwagi doniosłemi wydarzeniami natury społecznej i politycznej śmiałem jest krokiem żądać od ogółu społeczeństwa myślącego, by skupiło rozproszoną uwagę na postaci cichego bohatera – nie otoczonego w dodatku aureolą rozgłosu za życia. Nie zraża nas jednak powszechna dziś obojętność, gdyż najgłębszym naszym przekonaniem jest, że ś.p. p. Roman Zdzienicki, jako człowiek, żołnierz i poeta, powinien być poznany przez szerszy ogół.
Jako człowiek, Zdzienicki był przez całe swe krótkie życie naturą nieskazitelnie uczciwą, subtelną i wrażliwą. Nic więc dziwnego, że tragedją jego życia było nieprzystosowanie się do moralności życia współczesnego, nieumiejętność walczenia z życiem powszechną dziś bronią obłudy i podstępu. Idealista nawskroś, był naturą niezwykle bujną i ekspansywną; jakże trafnie można odnieść do niego słowa Sienkiewicza, że „duch ludzki poczyna rozsadzać budynek, w którym mu kazano mieszkać, dlatego, że budynek ów jest pod każdym względem giełdą”. Nie mogąc jednak rozsadzić tego budynku, rozsadził samego siebie. Nie chciał ulegać wymogom rzeczywistości i wchodzić z nią w kompromis.
Jako żołnierz, był dzielnym o nieustraszonej odwadze rycerzem Rzeczypospolitej. Bronił Jej granic na wschodzie i na zachodzie. Broczył krwią w walce z bolszewickim najeźdźcą, potem szedł w bój z pomocą walczącym o wolność Górnoślązakom. Niezliczone czyny męstwa, nieraz posuniętego do brawury, wyjednały mu prawo do odznak wojskowych, które mu później przyznano.
Poetą był zawsze, w pokoju, czy w wojnie. Poezją dlań było jego życie i jego bitwy; życie – poezją złudzeń, wojna – poezją czynu. Wojna była jego żywiołem, w którym dawał upust swojej fantazji i swojemu temperamentowi. Walczył nie tylko dla innych, walczył również dla siebie. Poza bitwą z trudem znosił brzemię życia; wtedy upajał się złudzeniami i tęsknotą. Niejednokrotnie talent swój natchnieniem zapładniał i pieśni swej duszy w słowa zaklinał.
Wtedy z pod pióra jego wychodziły wiersze, które mówiły o jego smutkach, rozczarowaniach i pragnieniach. Nietylko tu odsłonił swe wnętrze; o swych czynach i myślach pisze również w pozostawionych urywkach pamiętnika, w listach z pola pisanych do matki lub narzeczonej.
Drga w nich zawsze nuta bezbrzeżnego smutku, który zrzadka rozproszy zbłąkany promień nadziei.
Kiedy po trzyletniej tułaczce i znoju powrócił, okryty chwałą, latem roku 1921 do Warszawy, zdawało się, że ukoi wreszcie steraną duszę. Lecz powrót do warunków normalnego życia, będącego kontrastem tego wszystkiego, co przeżył i co ukochał, nietylko nie mógł dać mu tego ukojenia, ale wsączył do duszy jego jad goryczy i pesymizmu. Bez celu błąkał się po ulicach Warszawy, a widok rozbawionej stolicy tym większym napełniał go przygnębieniem na wspomnienie o niedawnych przeżyciach. Nie mógł znaleźć równowagi ani na łonie rodziny, ani w obcowaniu z dawnymi kolegami ze szkolnej ławy."


Pozostał jeszcze jeden niewielki fragment opowieści i chyba nietrudno przewidzieć po dotychczasowej lekturze, co w nim się wydarzy.
Mam nadzieję, że po jego przedstawieniu znajdzie się tutaj również miejsce na nasze współczesne komentarze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mohort
Moderator



Dołączył: 07 Lut 2007
Posty: 3979
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 109 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Warszawa, Powiśle - Mokotów

PostWysłany: Nie 16:17, 12 Paź 2014    Temat postu:

"Wreszcie po długich miesiącach tej męki duchowej krańcowa jego natura pchnęła go do czynu rozpacznego. Któregoś popołudnia grudniowego w pokoju jego przy ulicy Aleja Róż Nr 8 rozległ się strzał; to kula rewolwerowa, skierowana w serce z własnej jego ręki, przecięła pasmo jego dni. Rodzina i grono kolegów odprowadzili zwłoki jego na miejsce wiecznego spoczynku, na cmentarz wojskowy w Warszawie.
Krok ś.p. Zdzienickiego pomijamy milczeniem. Moglibyśmy go tylko usprawiedliwić. Nie chcemy tego czynić w obawie ściągnięcia na się zarzutu tendencyjności. Wolimy przeto sąd o tym pozostawić czytelnikowi, oddając do rąk jego duchową puściznę zmarłego.
Zdzienicki nie był przedstawicielem żadnej grupy ani żadnego pokolenia. Był zawsze sam. Skrajna indywidualność o odrębnym obliczu duchowem i odrębnym światopoglądzie. Jako żołnierz złożył dowody niepospolitego męstwa i dzielnie zasłużył się ojczyźnie. Jako pisarz uzewnętrznił talent i nerw poetycki. Oto, naszym zdaniem, tytuły jego zasług, dla których społeczeństwo wiedzieć o nim powinno."


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zjawa1
Senior



Dołączył: 11 Gru 2007
Posty: 989
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: w-wa

PostWysłany: Nie 19:58, 12 Paź 2014    Temat postu:

Mohort napisał:
"Oto, naszym zdaniem, tytuły jego zasług, dla których społeczeństwo wiedzieć o nim powinno."


To prawda. Wielkie dzięki za przybliżenie Tej Postaci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
nutek
Moderator



Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 2278
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Lemmingrad ;-)
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:33, 12 Paź 2014    Temat postu:

Z wielkim zainteresowaniem śledziłem tę opowieść. Niesłychanie ciekawa, o autentycznym bohaterze wojennym, choć niestety bez happy endu. Dopiero niedawno zaczęto pracować nad pomocą psychologiczną dla weteranów, o sto lat za późno, bo jak widać sprawa nie była nowa. Chwała bohaterowi za jego czyny, współczucie dla bliskich, że tak młode jego życie zostało przerwane w taki sposób. I współczucie dla RP, która straciła zasłużonego obywatela o dużym potencjale, który można było na wiele sposobów wykorzystać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wojenne tajemnice - WARSZAWA i OKOLICE Strona Główna -> Wspomnienia - zbieracz różnych Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin